Zacznijmy od tego, że dawniej po kąpieli moja
skóra często bywała bardzo przesuszona. Problem nasilał się w zimie. Noszenie
rajstop zwiększało swędzenie i podrażnienie skóry nóg. Skóra na ramionach
łuszczyła się, a na dłoniach pękała nawet do krwi. Niewiele pomagały mi różne kremy,
czy balsamy. Recepty od dermatologa również nie rozwiązały problemu. Właściwie
w pewnym momencie pogodziłam się ze stanem mojej skóry.
O mydle Alep (znanym też jako Aleppo)
usłyszałam na YouTube. Będąc kiedyś w aptece
skusiłam się na wyeksponowane przy kasie mydełko. Nie zwracając
szczególnej uwagi na opis podany na opakowaniu zapamiętałam tylko, że:
- nawilża skórę
- z czasem mydło może zmienić barwę, ale nie
zmieni to jego właściwości
- należy bardzo dbać, aby po użyciu nie
pozostawiać go w mydelniczce pełnej wody, to wystarczy nam na dłużej.
Pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Po
spłukaniu mydła skóra była bardzo szorstka. Spodziewałam się, że po wytarciu
ręcznikiem skóra będzie ściągnięta i zacznie swędzieć, ale nic z tych rzeczy
nie miało miejsca. Skóra była aksamitna, nie była podrażniona, ani przesuszona.
Szybko odkryłam kolejne zalety mydła Alep:
- całkiem dobrze nadaje się również do
mycia twarzy,
- przywraca skórze równowagę i łagodzi trądzik,
- a przede wszystkim zawiera
naturalne składniki, brak mu konserwantów, czy sztucznych substancji
zapachowych.
Mydło Alep często wzbogacane jest olejem laurowym znanym z
działania antyseptycznego (przykładowy skład: sodium olivate, aqua (water), glycerin, sodium laurate, olea europaea (olive) fruit oil, laurus nobilis oil, sodium hydroxide). Kostka oryginalnego mydła wyrabianego w Syrii kosztuje około 2,5-6 euro (najtańsze jest bez dodatku oleju laurowego), ale jeśli pilnuje się, aby po użyciu wysychało, potrafi wystarczyć na ponad 2 miesiące. Po roku stosowania mydła Alep przekonałam się jak
wiele daje mojej skórze. Zachciało mi się zmian i w mojej łazience znowu zaczęły gościć perfumowane
mydełka i przypadkowe żele pod prysznic, co po kilku miesiącach przypłaciłam
chyba najgorszym stanem mojej skóry jaki doświadczyłam w ciągu życia. Teraz moja
skóra wraca do siebie, nie zamierzam już eksperymentować, a w mojej łazience na
stałe zagościła zielonkawa kostka, która ostatnio podbiła nawet serce mojego
męża.
Nie tylko stan mojej skóry jest ważnym
argumentem przemawiającym za miejscem dla mydła Alep w mojej łazience. Jestem
zszokowana ilością chemicznych substancji obecnych w kosmetykach przeznaczonych
do codziennego mycia naszej skóry, takich jak mydła, żele pod prysznic, czy do
mycia twarzy. Większość z tych substancji nie ma absolutnie żadnej wartości pielęgnacyjnej
i w najlepszym wypadku jest dla nas neutralna. Nie wszystkie z nich spłukujemy – po kąpieli część tych substancji zostanie na powierzchni naszej skóry, a część się wchłonie.
Sami często mamy okazję zaobserwować niektóre negatywne efekty ich działania, jak
alergie, przesuszona, łuszcząca się skóra, swędzenie, trądzik – a to przecież nie wszystko.
Niektórzy powiedzą teraz, że przecież mamy wiele kosmetyków które świetnie
działają. Zgadzam się z Wami zupełnie.
Tylko skoro można mieć wypielęgnowaną, zdrową skórę
dzięki kosmetykom naturalnym, to po co narażać się na działanie całej tej gamy
konserwantów, emulgatorów, silikonów, czy chociażby środków koloryzujących nasz żel pod prysznic na różowo???