niedziela, 8 lutego 2015

Wykonujemy peeling kawitacyjny w domu

Nadszedł czas na obiecywany od pewnego czasu post o peelingu kawitacyjnym. Pierwszy raz z peelingiem kawitacyjnym zetknęłam się podczas ...tegorocznych wakacji w Szczawnicy i wizyty w jednym z tamtejszych SPA. Peeling został wykonany na mojej skórze (twarz, szyja, dekolt) jako wstęp do mezoterapii igłowej. Najpierw jednak decyzję o peelingu poprzedziła dokładna diagnoza mojej skóry. Ponieważ moja skóra nie należy do delikatnych, albo wrażliwych, peeling mógł być wykonany przed zabiegiem mezoterapii.

Postanowiłam sprawdzić, czy urządzenie do wykonywania peelingu kawitacyjnego w domu jest dostępne w sprzedaży tylko dla specjalistycznych gabinetów, czy również dla klientów indywidualnych. Okazało się, że każdy z nas może go nabyć. Po długotrwałym procesie zapoznawania się ze szczegółami technicznymi i porównywania różnych urządzeń, wybór padł na BIOSONIC MINI model BS 300 firmy BIOMAK (zakupu dokonałam na stronie internetowej www.biomak.pl). Koszt urządzenia to 297 zł, a ja dodatkowo skorzystałam z promocji i za 5 zł zakupiłam zestaw preparatów do sonoforezy.


BIOSONIC MINI jest urządzeniem do wykonywania w domu zabiegów sonoforezy (wprowadzanie preparatów pielęgnacyjnych w głąb skóry za pomocą ultradźwięków), peelingu (oczyszczanie, usuwanie obumarłego naskórka) oraz mikromasażu (działanie liftingujące). Model ten jest wersją z zasilaczem, a nie na akumulator. Nie zdecydowałam się też na urządzenie z większą ilością funkcji (czyli na tzw. kombajn kosmetyczny).

Samo urządzenie jest łatwe w obsłudze, ale wymaga przestrzegania kilku prostych zasad. Po pierwsze nie może pracować "w powietrzu" - bez kontaktu ze skórą, bo ulegnie uszkodzeniu, ani zbyt długo w jednym miejscu, bo może poparzyć. Podczas wykonywania peelingu należy pamiętać o naniesieniu dużej ilości płynu na skórę, ponieważ zjawisko kawitacji nie będzie zachodzić w wystarczającym stopniu i może dojść do oparzenia. Inne ułożenie głowicy zalecane jest do peelingu (węższą stroną), a inne do sonoforezy (szerszą stroną) - instrukcja dołączona do urządzenia w jasny sposób wszystko tłumaczy. W celu nabrania wprawy urządzenie wypróbowałam najpierw na skórze dłoni. Dopiero kiedy byłam pewna, jak należy trzymać i jak szybko przesuwać głowicę, wykonywałam zabiegi na twarzy, dekolcie i szyi. Podczas peelingu obserwujemy mgiełkę unoszącą się nad przesuwaną po skórze głowicą. Producent zapewnia, że głowicę wystarczy przesunąć maksymalnie 2 razy po każdym obszarze skóry poddawanym peelingowi, aby uzyskać optymalne rezultaty. Swój peeling wykonuję w następujący sposób:
- na wybranym obszarze rozprowadzam płyn (wodę),
- dotykam węższą stroną głowicy do skóry,
- włączam aparat,
- przesuwam głowicę,
- wyłączam aparat,
- nawilżam skórę ponownie,
- dotykam głowicą skóry po raz drugi,
- włączam aparat,
- przesuwam głowicę,
- wyłączam aparat,
- poddaję zabiegowi kolejny obszar skóry.
Podczas wykonywania zabiegu sonoforezy nie obserwujemy mgiełki, a rozprowadzone na skórze preparaty wnikają całkowicie do kilku minut po zabiegu. Urządzenie nie jest do wyłącznego użytku jednej osoby i po odkażeniu głowicy zabieg można wykonać u kogoś innego.

Jeśli chodzi o zakupione w promocji zestawy preparatów do sonoforezy, to budzą one moje obawy. Wszystkie dostarczone mi produkty zawierają w składzie formaldehyd. Pracując zawodowo w laboratorium naukowym jestem naprawdę przerażona obecnością tej substancji w kosmetykach. Jest to substancja silnie toksyczna i żrąca, a jej roztwory używa się między innymi do konserwacji tkanek (formalina). Jestem przeszkolona nie tylko jak uniknąć zagrożenia w pracy z tą substancją, ale też jak pozbywać się nadal niebezpiecznych odpadów ciekłych zawierających tak niskie stężenia formaldehydu jak 2%. Sprawdziłam - dopuszczalne stężenie formaldehydu w gotowym kosmetyku stosowanym na skórę to 0,2%. Kolejny raz uważam, że istnieją sposoby pozwalające na skuteczne zabezpieczenie kosmetyku przed psuciem i wykluczenie toksycznego konserwantu ze składu. Na dzień dzisiejszy wykonałam na sobie tylko 2 zabiegi sonoforezy i możliwe, że na tym się skończy przygoda z preparatami firmy BIOMAK. Szukam innych kosmetyków do tego typu zabiegów i mam nadzieję, że uda mi się znaleźć jakieś o "lepszym" składzie. Jeśli znacie jakieś inne, to proszę dajcie mi znać w komentarzach, albo mailem (mój adres: blogzkremem@gmail.com). Z góry dziękuję:-)

Jakie są moje wrażenia po kilkukrotnym użyciu aparatu BIOSONIC MINI? Jestem zadowolona z tego urządzenia. Peeling kawitacyjny okazał się w moim przypadku najefektywniejszą metodą usuwania obumarłego naskórka. Zabieg jest szybki (5-10 minut), bezbolesny i myślę, że koszt urządzenia zwróci się dość szybko. Skóra po zabiegu jest rozjaśniona i gładka. Niepokoi mnie jednak to, że podczas wykonywania peelingu urządzenie już po chwili jest całe mokre (nie tylko głowica). Jakby nie było, jest przecież podłączone do prądu. Radzę sobie z tym przerywając zabieg i wycierając nadmiar wody. Podczas zabiegu chwilami możemy słyszeć nieprzyjemne dźwięki (piszczenie), które dla osób o bardzo wrażliwym słuchu mogą być wręcz nie do wytrzymania. Zdarzyło mi się też kilkukrotnie odczuć bardzo silne rozgrzanie głowicy, w dodatku rozgrzanie nastąpiło naprawdę błyskawicznie. Co więcej, według mnie skóra była wtedy wystarczająco zwilżona, a głowica była przesuwana sprawnie i nie za wolno. Na razie uznam to za mój brak wprawy, ale jeśli sytuacje takie będą się powtarzać, skontaktuję się z producentem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz