czwartek, 25 czerwca 2015

Serum do twarzy COLLAGEN BOOSTER marki Dr. Brandt - recenzja

Przyszedł czas na recenzję zakupionego podczas styczniowych wyprzedaży serum do twarzy COLLAGEN BOOSTER marki Dr. Brandt.


Serum zamknięte jest w dekoracyjnym opakowaniu z pompką (30ml). Dużą zaletą opakowania jest jego częściowa przejrzystość, która pozwala ocenić, ile jeszcze kosmetyku nam zostało. Serum jest dość drogie, ale udało mi się je kupić w SEPHORZE w promocyjnej cenie 55 euro (zamiast 78 euro). Działanie ma opierać się na stymulacji produkcji kolagenu, co w efekcie ma poprawiać wygląd skóry (działanie przeciwzmarszczkowe). Mimo, iż nie jest to produkt bio, zdecydowałam się na zakup.

Kosmetyk jest przyjemny w użyciu: ma lekką konsystencję, żółtawo-perłowy kolor i świeży zapach. Łatwo się wchłania, co niestety przekłada się na jego słabą wydajność (używałam go 2 razy dziennie). Zaznaczę, że przed rozpoczęciem używania serum, moja skóra była w dość dobrej kondycji. Serum dobrze nadaje się pod makijaż - nie wałkuje się. Chwilami miałam nawet wrażenie, że jest to kosmetyk zbyt lekki; nie zapewniający wystarczającego nawilżenia, czy natłuszczenia mojej skóry. Serum jednak nie wysuszyło, nie "zapchało", ani w żaden inny sposób nie pogorszyło jej stanu, co uznaję za plus. Co jakiś czas na mojej skórze pojawiają się pojedyncze zmiany trądzikowe, do których nadal mam tendencję, a kosmetyk ten w żaden sposób tego nie zmienił. Jeśli chodzi o jego zauważalne działanie przeciwzmarszczkowe, to mam wrażenie, że częściowo wygładziły się zmarszczki na moim czole (szczególnie ta pionowa, często zwana "lwią"), ale jest to raczej słaby efekt.

Gorzej sprawa wygląda, jeśli przyjrzymy się składnikom serum. Mamy co prawda witaminę C, aminokwasy i wyciąg z paproci, ale  niestety najnowsze osiągnięcia w dziedzinie dermatologii w tym przypadku nie idą w parze z bezpieczeństwem użytkowania. W składzie znajdziemy chociażby całą gamę konserwantów: aż 5 rodzajów parabenów i fenoksyetanol, o innych podejrzanych składnikach już nie wspominając (pełna lista składników poniżej).

Water, Methylsilanol Hydroxyproline Aspartate, Glycerin, Xanthan Gum, Triheptanoin, Acetyl Hexapeptide -20, Triisostearin, Cyathea Cumingii Leaf Extract, Phenoxyethanol, Butylene Glycol, Decarboxy Carnosine Hcl, Caprylyl Trimethicone, Glyceryl Acrylate/Acrylic Acid Copolymer, Propylene Glycol, Lecithin, Soybean Germ Extract, Pvm/Ma Copolymer, Sodium Acrylates Copolymer, Methylparaben, Alcohol, Sorbitol, Hydrogenated Lecithin, Glycine, Proline, Hydroxyproline, Alanine, Glutamic Acid, Arginine, Magnesium Ascorbyl Phosphate, Hydrogenated Polyisobutene, Ethylparaben, Butylparaben, Lavender Oil, Phospholipids, Propylparaben, Isobutylparaben, Polyglyceryl-10 Stearate, Sunflower Seed Oil.

Kosmetyki marki Dr. Brandt mają opinię bardzo skutecznych szczególnie w dziedzinie wygładzania zmarszczek. Ja również zauważyłam u siebie poprawę w tej kwestii, ale liczyłam na trochę większe efekty. Samo serum wydaje mi się za słabe, aby uzyskać lepsze rezultaty. Możliwe, że jest to kwestia czasu i należałoby zakupić kolejne opakowania i kontynuować pielęgnację produktem przez kolejne miesiące. Biorąc pod uwagę stosunkowo słabe działanie kosmetyku mało prawdopodobne, abym zdecydowała się na ponowny zakup naszpikowanego tyloma konserwantami produktu.

środa, 24 czerwca 2015

BEACH WAVES - miesiąc po zabiegu

Minął miesiąc od zabiegu BEACH WAVES, jakiemu poddałam swoje włosy. Myślę, że to dobry moment na podsumowanie efektów.

  • Po pierwsze, jak pamiętacie, zaraz po zabiegu włosy były przesuszone. Natomiast teraz łatwiej się "przeciążają" - nie tylko w porównaniu do efektów zaraz po zabiegu, ale nawet przed nim.
  • Nadal utrzymuje się efekt samodzielnie skręcających się włosów widoczny na wilgotnych włosach. Niestety, w moim przypadku, po wyschnięciu włosy prawie całkowicie się prostują i trudno dopatrzyć się fal. Dostrzegalne są pojedyncze włosy o pofalowanej strukturze.
  • Chcąc otrzymać efekt "plażowych fal", konieczna jest dodatkowa stylizacja np. kręcenie na papilotach. U mnie nawet to nie daje zadowalających efektów - włosy z tyłu głowy prawie wcale się nie kręcą. Trudno mi powiedzieć jaka jest przyczyna - czy podczas zabiegu nałożono tam mniej preparatu, czy jest to jeszcze inny powód. Efekty kręcenia włosów na papilotach + użycie sprayu BEACH WAVES utrzymują u mnie nieliczne  fale jedynie przez 24h. Po tym czasie zostają już właściwie same pasma sklejone sprayem.
  • Mimo, iż jedynie dodatkowa stylizacja jest w stanie zapewnić mi prawdziwe fale, nadal mam wrażenie, że włosy nie są całkiem "płaskie". Sprawiają wrażenie, że jest ich więcej i może trochę ładniej się układają - powiedziałabym, że nabrały objętości.
  • Jak pamiętacie w momencie zabiegu fryzjerka zaproponowała mi cieniowanie końcówek mające zapewnić lepsze układanie się fryzury. Uważam jednak, że fryzura "bez stylizacji" na tym straciła - przód jest wycieniowany zbyt mocno względem tyłu i daje to efekt nieudolnie wyciętych "schodków".
  • Chwilami mam wrażenie, że po zabiegu włosy mocniej wypadają. Tak naprawdę, to trudno mi powiedzieć, bo rzadziej je rozczesuję - ułożone (sklejone) sprayem włosy nie nadają się do czesania.

Podsumowując, nadal jestem zadowolona z zabiegu BEACH WAVES, który w moim przypadku nadał fryzurze, że tak powiem "trójwymiarowości". Efekty są raczej delikatne i konieczna jest dodatkowa stylizacja, ale daje to pewną bazę dla fryzury na niepodatnych na układanie włosach. Jest to też świetne rozwiązanie dla osób niezdecydowanych na tak radykalne zmiany faktury włosów, jak klasyczna trwała.

Więcej informacji o BEACH WAVES znajdziecie tutaj:

Beach Waves, czyli letnia fryzura


Beach Waves - 1,5 tygodnia po zabiegu

Zestaw do stylizacji po zabiegu Beach Waves

czwartek, 18 czerwca 2015

PHYT'S REVIDERM - moja opinia o kremie i serum

Kilka miesięcy temu zakupiłam zestaw kosmetyków REVIDERM marki PHYT'S (krem oraz serum, szczegóły tutaj). Kosmetyki te miały dodawać cerze blasku, rewitalizować, natleniać, odżywiać, regenerować i działać przeciw-zmarszczkowo. Skończyłam je używać kilka tygodni temu i już mogę opisać Wam moje wrażenia.



Zacznę od serum. Szklane opakowanie zawiera 40 kapsułek wypełnionych znanymi z właściwości pielęgnacyjnych substancjami, takimi jak: olej z nasion konopi, nasion leszczyny, bazylii, pszenicy, nasion kasztana, kwiatów pelargonii, cyprysu, lawendy, szałwii oraz witaminę E (pełna lista składników widoczna jest na zdjęciu poniżej)Niestety (podobnie, jak całkiem duża grupa użytkowników), mam kilka zastrzeżeń co do tego produktu. Przede wszystkim serum prawie się nie wchłania. Pozostawia bardzo tłustą warstwę, która raczej w końcu wytrze się w poduszkę (producent zaleca używać serum tylko wieczorem), niż wchłonie. Nie pomaga nawet nakładanie kilka godzin przed snem. Rano resztki serum nadal pozostają na twarzy. Jeśli chodzi o działanie, to też nie jest lepiej. Pomimo bardzo bogatej listy cennych składników, nie zauważyłam szczególnego działania poza lekkim obciążaniem skóry. Skóra miała większe tendencje do "przetłuszczania" i bardziej się "świeciła". Podczas użytkowania serum konieczny był makijaż matujący.




O wiele lepiej spisał się krem (tubka 40g, lista składników widoczna na zdjęciu powyżej). Poza tym, że również dawał dodatkowy efekt "świecenia" się skóry, całkiem dobrze się sprawdził. Koił, nawilżał i oczywiście natłuszczał. Zapach kremu jest bardzo delikatny, więc według mnie nadaje się on dla osób nie lubiących mocno perfumowanych kosmetyków. Miał raczej gęstą konsystencję, przypominającą mi maskę z glinką. Z tego powodu najpierw dokładnie rozprowadzałam go w dłoniach, a potem przykładałam dłonie do kolejnych obszarów skóry. W ten sposób nie naciągałam skóry rozcierając gęsty kosmetyk. Mimo gęstej konsystencji nie zaobserwowałam "zapychania" porów skóry. 



Po wypróbowaniu obu kosmetyków zdecydowanie nie zakupię ponownie serum. Co do kremu, to zobaczymy w przyszłości - oczywiście dam Wam znać. W najbliższym czasie wypróbuje coś innego i wszystko będzie zależeć od tego, jak sprawdzą się inne kosmetyki. Przypomnę też, że nie są to kosmetyki tanie - w promocyjnej cenie (-30%) zestaw kosztował 60 euro.

Jeśli interesuje Was marka PHYT'S, to tu możecie znaleźć moje inne posty na temat kosmetyków tego producenta:

NATURODERM PHYT'S

Preparat wzmacniający do włosów PHYT'S

niedziela, 14 czerwca 2015

Moje najnowsze zakupy w SEPHORZE - kosmetyki HERBORIST oraz HUMAN+KIND

Właśnie kończy mi się serum marki Dr. Brandt, więc postanowiłam skorzystać z okazji i wypróbować kosmetyki marki HERBORIST. Pomogła w tym niedawna akcja SEPHORY, promująca kosmetyki "naturalne". Oczywiście sklepy marki SEPHORA nie są najlepszym źródłem kosmetyków naturalnych (niestety), ale ze względu na dość dynamiczne zmiany w ofercie sieci, co jakiś czas sprawdzam produkty przedstawiane jako "naturalne".


Tym razem zdecydowałam się na zakup zestawu podróżnego (maseczka Tai Chi 30g + 30g, rewitalizujący i ujędrniający krem na dzień 15g, rewitalizujący i ujędrniający krem pod oczy 5g) , co pozwoli mi wstępnie zorientować się w jakości i działaniu kosmetyków na moją skórę. Jeśli mi się spodobają, to w przyszłości pewnie zdecyduję się na zakup większego formatu.


Oprócz tego zakupiłam limitowany zestaw masek (COLOR CONTROL maseczka SKINTONE PERFECTOR 260g, maseczka do rąk 120g oraz bawełniana torba na ramię). Jak wiecie skóra rąk jest obszarem dość wyraźnie zdradzającym nasz wiek, więc jej pielęgnacja jest równie ważna co twarzy i dekoltu. Pracując w laboratorium naukowym, każdego dnia przez kilka godzin noszę nitrylowe rękawiczki, co odbija się na kondycji skóry rąk. Właśnie stąd ten zakup. Mimo, iż był to zestaw przewidziany raczej na zimę, w moim przypadku przyda się również w letnim okresie.



Ostatni zakup to masło do ciała stosunkowo nowej firmy HUMAN+KIND. Duży wpływ na wybór kosmetyku miał jego naturalny charakter. W momencie zakupu zaryzykowałam, nie znając listy składników, bo jak już Wam wspominałam SEPHORA nie udostępnia pełnych składów, a zakupy zrobiłam przez internet.



wtorek, 9 czerwca 2015

Zestaw do stylizacji po zabiegu BEACH WAVES

Dzisiaj mała ciekawostka dla zainteresowanych zabiegiem BEACH WAVES. Chodzi o spray do stylizacji marki L'Oréal. Otóż dostępny jest on także w zestawie z akcesoriami ułatwiającymi stylizację fryzury. Oprócz sprayu znajdziemy w nim:
- grzebień z rzadkimi zębami
- elastyczną siateczkę na włosy (zmniejszającą puszenie się podczas suszenia suszarką).
Akcesoria są prezentem od firmy L'Oréal - cena zestawu jest taka sama, jak samego sprayu. Ja swój nabyłam w salonie fryzjerskim we Francji, ale pytajcie w polskich salonach. Zestaw jest dobrym pomysłem, a akcesoria są przydatne przy układaniu włosów. Dodatkowo na opakowaniu znajduje się szczegółowa instrukcja wzbogacona rysunkami, pomagająca ułożyć włosy w sposób gwarantujący optymalny efekt (drugie zdjęcie).


niedziela, 7 czerwca 2015

Nieudany zakup - szampon Logona do włosów cienkich i rzadkich

Kilka miesięcy temu miałam duży problem z wypadaniem włosów. Zakupiłam wtedy kilka kosmetyków, które miały w takiej sytuacji pomóc. Jednym z zakupów był szampon AGE ENERGY marki Logona, który u mnie zupełnie się nie sprawdził. Poniżej opowiem Wam dlaczego.


Szampon zakupiłam na francuskiej stronie internetowej z kosmetykami naturalnymi (www.mondebio.com), na której opisany był jako pomocny w pielęgnacji włosów osłabionych z tendencją do wypadania. Miał nie tylko nadawać miękkości i objętości włosom cienkim i rzadkim, ale też odżywiać je. Problemem nie było nawet to, że tego nie robił, ale że po umyciu dawał wrażenie wręcz uszkodzenia włókna włosa - włosy boleśnie się plątały i aż "piszczały z czystości". Natomiast dobę po myciu, zaczynały się mocno "przetłuszczać". W takiej sytuacji naprawdę ciężko było mi zużyć całe opakowanie (250ml). Męczyłam się przez dobrych kilka tygodni, używając go do pierwszego mycia (wstępnego:-) po nałożeniu na włosy olejków. Szkoda, bo od tego kosmetyku oczekiwałam zdecydowanie więcej, chociażby ze względu na naturalne składniki jak kofeina, owoce goji, wyciąg z liści Ginkgo Biloba, czy bambusa (certyfikaty BDIH oraz NaTRue, pełna lista składników widoczna na zdjęciu poniżej).

sobota, 6 czerwca 2015

Peeling kawitacyjny urządzeniem BIOSONIC MINI BS 300 marki BIOMAK - aktualizacja

Jak pamiętacie posiadam aparat BIOSONIC MINI BS 300 marki BIOMAK pozwalający na samodzielne wykonywanie peelingu kawitacyjnego (pisałam o nim tutaj: kliknij). Zabiegi wykonuję już od pół roku i chciałam podzielić się z Wami moimi dotychczasowymi doświadczeniami.

W moim przypadku 1 zabieg na 3-4 tygodnie jest optymalny. Mimo, iż całkowicie bezbolesny, peeling kawitacyjny wykonywany aparatem BIOSONIC MINI BS 300 jest zabiegiem silnym. 24h po zabiegu nadal widzę delikatne zaróżowienie na obszarze poddanym peelingowi, a nie mam skóry wrażliwej. Zauważyłam, że jest to szczególnie widoczne przy sztucznym oświetleniu. Wykonywanie peelingu częściej, w moim odczuciu, osłabia skórę, nie dając jej szansy na odnowę.

Ogromną zaletą peelingu kawitacyjnego jest całkowita rezygnacja z kosmetyków peelingujących. To, że mogę zrezygnować z klasycznych kosmetyków i nadal cieszyć się świeżą i czystą skórą, jest dla mnie wielkim plusem. Inaczej mówiąc zakup aparatu BIOSONIC MINI BS 300, pozwolił mi zmniejszyć ilość substancji chemicznych, na jakich działanie narażam swoją skórę podczas zabiegów pielęgnacyjnych.

Peeling kawitacyjny pozwala efektywnie oczyścić skórę. Uważam, że pomaga zapobiegać powstawaniu zaskórników. Peeling pozwala też zmniejszyć występowanie suchych skórek. Po zabiegu skóra jest aksamitna w dotyku.

Kolejnym plusem jest lepsze wchłanianie substancji pielęgnujących. Dzięki usunięciu obumarłego naskórka, substancje zawarte w kosmetykach mają lepszy dostęp do skóry. Inaczej mówiąc: aplikowane na skórę kosmetyki będą lepiej (silniej) działać.


Podsumowując, aparat BIOSONIC marki BIOMAK jest jednym z moich ulubionych akcesoriów kosmetycznych i nie zamierzam przestać go używać. Nie tylko pozwolił mi zrezygnować z kosmetyków peelingujących, ale przede wszystkim pomaga utrzymać moją skórę w dobrej kondycji.


wtorek, 2 czerwca 2015

Jak skutecznie pobudzić wzrost włosów i paznokci - recenzja preparatu FORCAPIL

Jak może niektórzy pamiętają, kilka miesięcy temu skarżyłam się na dość mocne wypadanie włosów. Zakupiłam wtedy kilka nowych dla mnie kosmetyków mających pomóc w takiej sytuacji. O ile szampon (Dermaclay) nie był wystarczająco mocny, aby samemu przezwyciężyć problem, o tyle tonik (Weleda) zdecydowanie pomagał. Jednak, kiedy tylko przestawałam go używać, włosy na nowo wypadały w dużych ilościach. Żaden z kosmetyków nie spowodował jednak, żeby włosy zaczęły odrastać. Wtedy zupełnie przypadkowo (podczas babskich plotek:-) usłyszałam o preparacie Forcapil (belgijskiej marki Arkopharma Belux).


Nie mając już pomysłów na inne sposoby sięgnęłam po preparat będący mieszaniną witamin, minerałów oraz aminokwasów siarkowych. Miał on powodować wzrost włosów, a to wydawało się najlepszym rozwiązaniem dla przerzedzonej kilkumiesięcznym wypadaniem włosów fryzury.

Produkt był bez problemu dostępny w aptece. Pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy była jego wysoka cena. Po przeliczeniu na jak długo wystarcza, produkt okazuje się bardziej przystępny: opakowanie na 3 miesiące terapii (180 kapsułek) + małe opakowanie na 1 miesiąc (60 kapsułek, gratis) kosztuje we Francji 37 euro. Niestety nie znalazłam informacji o dostępności FORCAPILu w Polsce, mimo iż nie jest to produkt zupełnie Wam nieznany. 

Ale jak to działa?
Producent sprytnie wyszedł z założenia, że aby pobudzić wzrost włosów i paznokci należy dostarczyć do organizmu niezbędnych elementów budulcowych. Szczególnie ważne są te potrzebne do syntezy keratyny, będącej głównym składnikiem włosów i paznokci. Keratyna jest syntetyzowana na bazie aminokwasów siarkowych, a w procesie tym uczestniczą też cynk i witaminy z grupy B. Stąd też w składzie znajdziemy następujące składniki (łączna ilość w dziennej zalecanej dawce, czyli w 2 kapsułkach):
- witaminę B5 (18 mg),
- witaminę B6 (2 mg),
- witaminę B9 (200 µg),
- witaminę D3 (5 µg),
- witaminę B8, inaczej biotynę (450 µg),
- cynk (15 mg),
- L-cysteinę (300 mg),
- L-metioninę (100 mg).
Zgodnie z ulotką należy jeść 2 kapsułki dziennie (rano, podczas posiłku, popić wodą) przez okres 3-4 miesięcy.

Efekty?
Najpierw chciałabym zaznaczyć, że swoją codzienną dietę uważam za dobrze zbalansowaną i nie podejrzewam u siebie szczególnych niedoborów składników odżywczych. Naturalnie posiadam mocne i zdrowe paznokcie. Przed zastosowaniem produktu wymagały one skracania około raz na tydzień. Nigdy się nie rozdwajały, a do ich złamania dochodziło bardzo rzadko. Po 2,5-3 tygodniach od początku "terapii" suplementem Forcapil zauważyłam szybszy wzrost paznokci - konieczne stało się przycinanie średnio co 3-4 dni. Dodatkowo stały się one jeszcze mocniejsze. Pierwsze efekty na włosach zaobserwowałam dopiero po miesiącu stosowania preparatu. Najpierw kosmyki na linii włosów wreszcie zaczęły nabierać długości - wcześniej cały czas wyglądały one u mnie jak tzw. "baby hair" i nigdy nie miały więcej niż 5 cm. Kolejnym etapem było zagęszczenie włosów na poziomie skroni. Wtedy przestałam już mieć jakiekolwiek wątpliwości co do działania preparatu, gdyż efekty zaczęły być widoczne dla innych osób. W niecałe 2 miesiące włosy urosły mi tyle, co zazwyczaj w 6-9 miesięcy. Nadal pozostały cienkie, ale przynajmniej zrobiło się ich trochę więcej.
Obecnie kończę trzeci miesiąc terapii i ze względu na jej skuteczność mogłam sobie pozwolić na zabieg BEACH WAVES zamiast ratunkowo obcinać włosy. Zdecydowanie polecam Wam ten preparat, który sama już planuję kupić późną jesienią.