niedziela, 26 października 2014

Moje najnowsze zakupy - bareMinerals

Ostatnio kupiłam 2 produkty marki bareMinerals:
- błyszczyk do ust MARVELOUS MOXIE w kolorze PARTY STARTER
- puder wykończeniowy TOUCH UP VEIL, wersja bezbarwna (TRANSLUCENT).



Zakupów dokonałam przez internet w sklepie SEPHORY. Sama sobie jestem więc winna, że kolor błyszczyka okazał się niezbyt trafiony. Podobnie jak na zdjęciu powyżej, rzeczywisty kolor odbiega od zdjęcia (tak jak w sklepie internetowym): mocniej wpada w koral. Sam błyszczyk jest taki sobie. Zawiera olejek miętowy, więc po nałożeniu daje sztuczne wrażenie odświeżenia. Ślady koloru utrzymują się maksymalnie do około 2 godzin. Szczególnych właściwości pielęgnacyjnych jeszcze nie zauważyłam, chociaż produkt w składzie zawiera masła: shea i z awokado.

Prawdziwym hitem okazał się puder. Po 2 dniach przestałam sobie wyobrażać makijaż bez tego produktu. Nałożenie sprawia, że makijaż wygląda naturalniej. Utrzymuje matową skórę przez wiele godzin: w moim przypadku nawet po 11 godzinach nadal widzę jego działanie. Trzeba jednak przyznać, że nie jest całkiem bezbarwny - na szczęście kolor jest dość delikatny i nie gryzie się z kolorem mojego podkładu. Wśród składników znajdziemy wiele o działaniu pielęgnacyjnym: wyciąg z liści zielonej herbaty, olej jojoba, olej z kwiatów ylang-ylang, olej z pestek winogron, witaminy C i E. Nie wysusza skóry, ale podkreśla wysuszone skórki (chociaż według mnie efekt ten pochodzi raczej od dołączonego aplikatora, a nie od samego pudru). Bardzo lubię kosmetyki mineralne bareMinerals i ten produkt pewnie jeszcze kiedyś kupię.

Dbamy o piękny uśmiech

Zadbany uśmiech oznacza między innymi piękne i zdrowe zęby. Dzisiaj napiszę Wam kilka informacji o elektrycznej szczoteczce do zębów oraz o tym, dlaczego uważam, że warto ją zakupić.

Od kilku lat na rynku szerzej dostępne stały się elektryczne szczoteczki do zębów. Pewnie podobnie jak niektórzy z Was, ja również zaczęłam zastanawiać się nad jej kupnem. Postanowiłam przyjrzeć się im bliżej, gdyż szczerze mówiąc obawiałam się uszkodzeń szkliwa i/lub dziąseł. W tym celu odniosłam się do danych naukowych dostępnych na portalu PubMed. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to fakt, że badania naukowe na temat szczoteczek elektrycznych sponsorowane były przez ...ich producentów (z jednej strony jest to logiczne, ale też troszeczkę niepokojące). Dane naukowe okazały się jednoznaczne: szczoteczki elektryczne o wiele lepiej usuwają płytkę nazębną, niż zwykłe szczoteczki. Postanowiłam przekonać się sama.

Kolejną kwestią był wybór pomiędzy szczoteczką soniczną (z ultradźwiękami), a wibracyjno-rotacyjną. Od szczoteczki sonicznej odstraszyły mnie między innymi zalecenia używania specjalnej pasty do zębów, o której dostępność się martwiłam. Na swoją pierwszą szczoteczkę wybrałam model Oral-B 600 (3D: oscylacyjno-rotacyjną i pulsacyjną). Zdecydowałam się na nią między innymi ze względu na:
- kontrolę nacisku podczas czyszczenia (ruch pulsacyjny ustaje, gdy szczoteczka dociskana jest zbyt mocno, zmniejsza się więc ryzyko uszkodzenia czyszczonej powierzchni),
- odliczanie 4 x 30 sekund,
- kontrolkę informującą o niskim poziomie naładowania baterii,
- średnią w porównaniu do innych szczoteczek cenę (29 euro szczoteczka i 18 euro zestaw 3 wymiennych główek),
- znikome różnice w parametrach technicznych w porównaniu do droższych modeli.




Muszę przyznać, że pierwsze użycie było zaskakujące i nie należało do miłych. Szczoteczka czyści naprawdę mocno w porównaniu ze zwykłą ręczną. Potrzebowałam kilku dni, żeby się przyzwyczaić do jej siły i drgań. Producent ostrzega, że przez okres do 2 pierwszych tygodni, może występować krwawienie z dziąseł, ale u mnie nic takiego nie miało miejsca. Bateria wytrzymuje kilka dni i jedną z wad szczoteczki jest, że szczoteczka z baterią naładowaną "do pełna" czyści o wiele lepiej, niż ze słabszą baterią. Szkoda też, że producent nie zdecydował się dołączyć żadnego futerału, który ułatwiłby bezpieczne i higieniczne przewożenie szczoteczki.

Dzisiaj minęło już 11 miesięcy od jej zakupu i muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie powrotu do szczoteczki ręcznej. Osady z zębów są usuwane dużo wydajniej, dziąsła są o wiele mocniejsze, a szkliwo się nie uszkodziło:-) Serdecznie Wam polecam.

niedziela, 19 października 2014

Zaległa recenzja produktów z Melvity

Kosmetyki marki MELVITA kupuję regularnie i w marcu obiecałam Wam recenzję kilku z nich. Zacznę od przypomnienia, o których produktach mówię:
kosmetyki z serii NECTAR BRIGHT (rozjaśniające: krem, serum i "nadzwyczajna" woda narcyzowa, Eau extraordinaire narcisse)
- "nadzwyczajna" wodę z kwiatu pomarańczy (nawilżająca, Eau extraordinaire fleur d'oranger).



Podobnie jak inne kosmetyki MELVITY, również te posiadają ECOCERT. Zacznijmy od kosmetyków z serii NECTAR BRIGHT. Jest to seria rozjaśniająca przebarwienia i mająca nadawać skórze blask. Niestety w moim przypadku efektu nie zaobserwowałam, mimo równoczesnego używania aż 3 produktów z tej serii (zgodnie z zaleceniami producenta). Nałożenie kosmetyków stwarzało sztuczne wrażenie rozświetlenia, ale po umyciu twarzy efekt znikał. Znając np. rezultaty codziennego stosowania witaminy C na skórę ("trwałe" i "rzeczywiste" rozświetlenie) byłam zawiedziona efektami. Oprócz tego śmieszne wydało mi się przygotowanie opakowań, a mianowicie objętości. Serum zawierało 30ml, a krem 40ml - mimo zaleceń równoczesnego stosowania obu produktów oczywiście serum skończyło się pierwsze. Zdarzało się też, że kosmetyki wałkowały się na skórze, czego nie znoszę. Próbowałam nakładać mniej, odczekać chwilę przed nałożeniem kolejnego, ale nic nie pomagało. Plusem były opakowania z pompką, chociaż oba produkty miały tendencję do zasychania na końcu aplikatora. "Nadzwyczajna" woda narcyzowa (100ml) skończyła się ostatnia. O wiele bardziej odpowiadała mi jednak "nadzwyczajna" woda pomarańczowa, która właśnie mi się kończy. Produkt ten wyraźnie przyczynia się do dobrego nawilżenia skóry.

Podsumowując, kosmetyki rozświetlające/rozjaśniające przebarwienia nie sprawdziły się u mnie, ale nie odstrasza mnie to od pozostałych kosmetyków marki, chociażby od "nadzwyczajnych" wód kwiatowych (różanej i pomarańczowej), których jestem wielką fanką.

Wsuwki do włosów marki HERSHESONS - największy bubel roku

Dzisiaj post z kategorii: akcesoria kosmetyczne do włosów. Mam średniej długości, proste i niepodatne na układanie włosy. Przeglądając dział akcesoriów w sklepie internetowym SEPHORY natrafiłam na nieznaną mi wcześniej brytyjską markę: HERSHESONS. Wszystkie produkty tej marki opisane zostały jako profesjonalne produkty do włosów. Zaciekawiły mnie wsuwki, które dostępne były w 3 kolorach, aby jak najlepiej wtopić się we fryzurę. Zamówiłam kolor brązowy.


W czym więc tkwił problem? Na pierwszy rzut oka wszystko było OK. Estetyczne metalowe opakowanie... Po otworzeniu czekała mnie niemiła niespodzianka. Wsuwki są wykończone naprawdę byle jak: końcówki oklejone są odpadającym, pomarańczowym tworzywem, część w ogóle jest go pozbawiona. Dodatkowo w opakowaniu znalazłam jakiś element z rozpadającej się gumy - jego przeznaczenia jeszcze nie udało mi się odkryć. Oprócz tego wewnętrzna powierzchnia zakrętki łuszczy się i wsuwki oblepiają się jakąś przezroczystą folią. Produkt sprawdza się nie lepiej w użyciu: wsuwki są miękkie, krzywią się i podczas użycia odpadają zakończenia mające chronić skórę głowy. Kolor też mógłby być lepszy (określiłabym go jako mosiężno-miedziany). Jednym słowem: bubel roku za skandaliczną cenę 7 euro!!! Dodam jeszcze, że produkt wyprodukowano we Włoszech. Jeśli natraficie na produkty tej firmy, to dobrze się zastanówcie przed zakupem.

sobota, 18 października 2014

Oszczędzaj i chroń środowisko, czyli recykling z firmą MELVITA

Korzystając z przepięknej pogody, wybrałam się na dłuższy spacer i odwiedziłam dzisiaj paryski sklep MELVITY (96, rue de Rennes 75006 Paris). W sklepie skorzystałam z okazji, aby dowiedzieć się więcej na temat aktualnej zbiórki opakowań po kosmetykach. Nie jest to pierwsza taka akcja MELVITY. Podczas poprzedniej akcji, za przyniesienie pięciu opakowań po kosmetykach MELVITA (kartonowe pudełka, butelki, plastikowe pojemniki, itp.), sklep proponował klientom wybrane przez nich mydło. Akcja trwała wiele miesięcy i cieszyła się dużą popularnością. Tym razem sieć proponuje 5% rabat (za każde 5 opakowań przysługuje jeden rabat). Podobnie jak poprzednim razem przyjmowane są opakowania tylko po kosmetykach marki. Nie jest to może jakaś oszałamiająca oszczędność, ale stałym klientom może się spodobać.

Bardzo lubię tego typu akcje. Nagradzają lojalność klientów i mają pozytywny wpływ np. na świadomość ekologiczną. Zdaję sobie sprawę, że dostęp do tego sklepu mają tylko nieliczni moi czytelnicy. Chciałabym jednak, żeby mój post zwrócił Wam uwagę, na korzyści płynące z takich akcji. Nie są one rzadkością i z pewnością się na nie natkniecie.

środa, 15 października 2014

Puder peelingujący METAMORPHOSE marki SEPHORA

Po puder peelingujący METAMORPHOSE marki SEPHORA sięgnęłam dość przypadkowo. W sklepie internetowym SEPHORY kupowałam kosmetyki bareMinerals i brakowało mi kilku euro do kwoty, która pozwala mieć darmowy transport. Postanowiłam obejrzeć ofertę peelingów, gdyż akurat nie miałam żadnego kosmetyku tego typu, a był mi bardzo potrzebny. Zaciekawił mnie ten właśnie produkt zawierający kwas salicylowy. Produkt ten dostępny jest także w Polsce (cena: 59zł.).


Składniki: Microcrystalline Cellulose, Polyethylene, Talc, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Sodium Stearoyl Glutamate, Salicylic Acid, Maltodextrin, Phenoxyethanol, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Tapioca Starch, Cl77891 (Titanium Dioxide), Cassia Angustifolia Seed Polysaccharide.

Sami więc widzicie, że nie jest to kosmetyk "bio". Mimo to peeling sprawdza się całkiem dobrze. Ma wygodne opakowanie i łatwo się dozuje. Zgodnie z zapewnieniami producenta niewielka ilość pudru jest wystarczająca, aby wykonać peeling. Wygląda więc, że opakowanie zawierające 40g wystarczy na bardzo, bardzo długo. Peeling określiłabym jako drobnoziarnisty i raczej delikatny, jeśli chodzi o mechaniczne ścieranie. Cała praca spada na chemiczne działanie kwasu salicylowego i enzymu z papai (papaina). Działa bardzo szybko, a po użyciu skóra jest wygładzona i odświeżona.

Mam nadzieję, że już na początku roku 2015 będę mogła zaprezentować Wam moją nową strategię peelingującą. Dotychczas próbowałam już wielu produktów złuszczających i jakoś żaden nie okazał się idealny. Postanowiłam więc całkowicie zmienić podejście - szczegóły już za kilka miesięcy.

sobota, 11 października 2014

Ciekawy filmik na YouTube o tym, jak czytać skład kosmetyku

Czytanie składów kosmetyków nie dla wszystkich jest łatwe, ale nie wymaga też nie wiadomo jakiego wysiłku, ani specjalistycznej wiedzy. Jeśli tylko się chce, to mając dostęp do internetu, każdy z nas stosunkowo szybko może dowiedzieć się co zawiera interesujący go produkt.

Kilka dni temu na YouTube pojawił się filmik znanej video-blogerki nissiax83 przybliżający to zagadnienie. Uważam, że filmik ten jest zrobiony w przystępny sposób i szybko pomoże zainteresowanym osobom opanować podstawy czytania składów kosmetyków. Gorąco go polecam wszystkim zainteresowanym. Poniżej znajdziecie link do filmu:

"Jak czytać składy kosmetyków - teoria i praktyka" by nissiax83


oraz jeden z linków do stron polecanych przez nissiax83na których sprawdzicie składniki Waszych kosmetyków. Podaję Wam tylko jeden - ten do najlepszej według mnie strony. Mimo, że jest ona po angielsku, to osoby nieznające tego języka i tak mogą skorzystać z informacji przedstawionej kolorami (5-stopniowa skala od zielonego - OK do czerwonego - zły składnik):

http://www.cosdna.com/eng/ingredients.php

Nie polecam Wam strony polskiej www.kosmopedia.org z bardzo prostej przyczyny. Encyklopedia składników w sprawach bezpieczeństwa stosowania każdorazowo odsyła użytkowników po informacje na strony Komisji Europejskiej i FDA. Nie o to nam przecież chodzi, żeby godzinami szukać informacji o jednym tylko składniku. Mam też kilka zastrzeżeń do nieprecyzyjnie przedstawionych informacji, które mogą być błędnie zinterpretowane przez użytkowników.

Tak oto szybko możecie sprawdzić, jak wiele substancji w kosmetyku ma rzeczywiste działanie pielęgnacyjne, a ile zaliczamy do grupy "chemicznych wypełniaczy" konserwujących, wpływających na kolor, konsystencję i zapach produktu. Same wybierzcie w świadomy sposób, jak będziecie pielęgnować swoje ciało.

niedziela, 5 października 2014

Jedziemy po urodę do Buska

Jakiś czas temu postanowiłam połączyć przyjemne z pożytecznym i zdecydowałam się na wypoczynek w Busku-Zdroju. Z bogatej oferty jaką oferuje miasto wybrałam Hotel Słowacki Spa, znany też jako Sanatorium Słowacki.

Może niektórzy z Was już wiedzą, że Busko-Zdrój słynie z kąpieli siarkowych i borowin bardzo cenionych w lecznictwie. Dziś chciałabym Wam jednak opowiedzieć o ich szczególnym zastosowaniu w kosmetyce.


Zacznijmy od borowiny:

  • Borowina jest torfem, który w dużym stopniu uległ procesowi humifikacji (rozkład związków organicznych i ich powtórna synteza). Ma niezwykle bogaty skład chemiczny. Najważniejszymi dla lecznictwa i pielęgnacji związkami obecnymi w borowinie są związki humusowe i bituminy. W borowinie znajdziemy też pierwiastki śladowe. Związki te mogą działać bezpośrednio na skórę i błony śluzowe, albo bardziej ogólnie na cały organizm. Bituminy obecne w borowinach wykazują działanie podobne do estrogenów.
  • Borowina:
    - przegrzewa, a co za tym idzie, pobudza metabolizm komórkowy,
    - działa przeciwzapalnie i ściągająco,
    - stymuluje procesy naprawcze (regeneruje),
    - odżywia,
    - oczyszcza poprzez działanie adsorpcyjne wobec skóry i tkanki podskórnej,
    - zwiększa ukrwienie skóry i tkanek,
    - działa bakteriobójczo i bakteriostatycznie,
    - zabiegi borowinowe aktywują też niektóre reakcje enzymatyczne i
      stymulują procesy immunologiczne.
  • Borowinę można stosować na kilka sposobów - w postaci kąpieli, okładów i innych zabiegów z użyciem pasty borowinowej. Dostępne są też różne preparaty pielęgnacyjno-lecznicze (napiszę o nich później).
  • Osobiście za najciekawszą cechę borowiny uważam jej właściwości sorpcyjne. Podczas zabiegów borowinowych ma miejsce uwolnienie z ciała ubocznych produktów przemiany materii i ich związanie w borowinie. Pozwala to organizmowi na "oczyszczenie się". Z tego też powodu borowina nie nadaje się do powtórnego użycia.
  • Nadal mało wiemy o bogatym, chemicznym składzie borowiny, chociaż ostatnio zagęszczony wyciąg borowinowy stał się obiektem wzmożonych badań i zainteresowania kosmetologów. Niestety w niektórych przypadkach niewiedza może oznaczać również obecność substancji niepożądanych, a nawet szkodliwych. W 2014 roku dwa niezależne zespoły naukowców (węgierski i hiszpański) opublikowały wyniki badań wskazujące na pilną potrzebę utworzenia systemu kontroli jakości peloidów (do których zaliczamy między innymi borowiny, glinki i błota). Jakkolwiek dzisiaj borowiny znane są ze swoich pozytywnych leczniczych i kosmetycznych działań, w przyszłości będzie odpowiadać to jeszcze lepiej poznanemu składowi chemicznemu i zdecydowanie zwiększonemu bezpieczeństwu stosowania.

Wody lecznicze i ich zastosowanie w kosmetyce:


  • Za wody lecznicze uznaje się wody posiadające w swoim składzie podwyższone stężenie danego składnika, przy czym dla każdego składnika jest to inna wartość wyrażana najczęściej w mg/l.
  • Woda mineralna ze źródła Zuzanna (odwiert LW-1 w Lesie Winiarskim, głębokość 165m) spełnia wymogi dla wody chlorkowo-sodowej, siarczkowej (zawartość siarkowodoru to 45mg/l) i jodkowej (2,2mg/l). Nadaje się do kąpieli i kuracji pitnych.
  • Kąpiele w tej wodzie wykazują działanie:
    - regenerujące,
    - odtruwające (przy zatruciach metalami ciężkimi) i oczyszczające,
    - keratolityczne (złuszczające) i keratoplastyczne (zmiękczające), 
    - przywracają skórze sprężystość,
    - poprawiają ukrwienie skóry, sprzyjają jej odżywieniu i odnowie.

  • Podczas kąpieli dochodzi do wnikania składników mineralnych do warstw naskórka. Wchłonięte przez skórę jony odpowiedzialne są między innymi za uwalnianie hormonów tkankowych. Co ciekawe, wchłanianie jonów w skórze (a dokładniej w naskórku) ma miejsce jeszcze nawet 24h po kąpieli. Jest ono jednakże już o wiele mniejsze niż podczas samej kąpieli. Podobnie jak w przypadku zabiegów borowinowych, podczas kąpieli w wodzie leczniczej ma również miejsce uwalnianie z organizmu substancji do wody mineralnej. Najczęściej są to uboczne produkty przemiany materii.
  • Ciekawostką jest wypłukiwanie z naskórka  kwasu urokainowego, mogącego pochłaniać promieniowanie ultrafioletowe (naturalna ochrona przeciwsłoneczna). W efekcie pochłaniania promieniowania, forma trans tego kwasu przechodzi w formę cis mającą niekorzystne działanie na nasz organizm.
  • Kąpiele w wodach siarczkowo-siarkowodorowych zalecane są w różnych problemach skórnych, jak na przykład:
    - atopowe zapalenie skóry (AZS),
    - zapalenie łojotokowe,
    - łuszczyca,
    - twardzina (sklerodermia),
    - rogowacenie mieszkowe,
    - trądzik.


W jakich produktach znajdziemy borowinę i wodę siarczkową, ich stosowanie i efekty:


W aptekach (gdzie można też poprosić o sprowadzenie interesującego nas produktu), sklepach zielarskich, a nawet w drogeriach znaleźć możemy kosmetyki/preparaty na bazie borowiny lub wód mineralnych (leczniczych). O ile znalezienie tych produktów nie stanowi większego problemu, o tyle moje zastrzeżenia budził skład. Po pierwsze nie udało mi się natrafić na produkt bez konserwantów, albo chociaż z tzw. konserwantami "eko". Większość preparatów posiadała w swoim składzie całą gamę parabenów, o których potencjalnej szkodliwości już Wam kiedyś pisałam. Chcąc osobiście sprawdzić ich działanie, ostatecznie zdecydowałam się na zakup następujących produktów, które w moim odczuciu miały skład "trochę lepszy" niż pozostałe, dostępne na rynku:
- żel borowinowy do ciała (P. Farmaceutyczne SULPHUR ZDRÓJ), skład na zdjęciu poniżej:



borowina "plus" (P. Farmaceutyczne SULPHUR ZDRÓJ), składniki (INCI):Peat, Peat extract, Ethylparaben, producent podaje, że produkt zawiera 80% borowiny i 19,8% zagęszczonego wodnego wyciągu z borowiny,
- żel siarczkowy do ciała (P. Farmaceutyczne SULPHUR ZDRÓJ), składniki (INCI): Sulphide-sulphide hydrogen salty mineral water, Methylocellulose, Alkohol, Methylparaben, Eucalyptus globulus, Mentol
- buska maska siarczkowa do ciała (P. Farmaceutyczne SULPHUR ZDRÓJ), składniki: Sulphide-sulphide hydrogen salty mineral water, Paraffinum Liquidum, Vaselinum Album, 1,2 Propanodiol, Paraffinum solidum, Kaolin, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Titanium dioxide, Parfum, Cholesterol, Eukalyptus globulus, Phenonip.

Na zakup żeli zdecydowałam się po konsultacjach z personelem pracującym na co dzień z borowiną i wodą siarczkową. Właśnie żele zostały przez niego wskazane jako najefektywniejsze preparaty do użytku domowego. Na zakup borowiny (1 kg) i maski siarczkowej (0,5 kg) duży wpływ miała wielkość opakowań, umożliwiająca wykonanie kilku zabiegów całego ciała.

Żele stosowałam zarówno na twarz jak i na całe ciało. Kroplę żelu mieszałam z kremem do twarzy (na noc), a na całe ciało nakładałam żel zaraz po kąpieli, na lekko wilgotną skórę. Żel borowinowy stosowałam co drugi dzień, na zmianę z siarczkowym. Jeśli chodzi o efekty to:
- każda aplikacja żelu borowinowego na twarz powodowała polepszenie wyglądu mojej mieszanej i problematycznej skóry - rozjaśnienie/ujednolicenie kolorytu, zwiększenie jędrności/napięcia skóry, nawilżenie i odżywienie,
- żel siarczkowy powodował lekkie łuszczenie się naskórka i przyspieszał regenerację uszkodzonej skóry, 
- aplikacja na skórę ciała samego żelu nie należy do komfortowych - oba żele najpierw się kleją, a potem powodują silne ściągnięcie skóry.
Zabieg borowinowy polega na nałożeniu lekko rozgrzanej pasty borowinowej na wcześniej umytą skórę ciała. Sam zabieg jest przyjemny ze względu na rozchodzące się z borowiny ciepło. Natomiast potem należy liczyć się z mniej przyjemną koniecznością szorowania całej łazienki. Również skóra może być lekko zabarwiona na brązowy kolor, więc do usunięcia resztek borowiny gorąco polecam użycie gąbki (najlepiej czarnej). Po zabiegu skóra jest zaróżowiona (pobudzone krążenie), a potem wydaje się być jaśniejsza niż przed zabiegiem (chociaż za każdym razem zastanawiałam się, czy nie jest to tylko złudzenie optyczne po domyciu brązowych śladów:-)
Zabieg z maską siarczkową wykonywałam zgodnie z zaleceniami podanymi na opakowaniu. Maskę należy nałożyć na wcześniej umytą skórę, a potem ułożyć się w płytkiej kąpieli na około 20 minut. Potem resztki maski się spłukuje i delikatnie wyciera skórę. Na skórze pozostaje film i miałam wrażenie, że potem pozostał on na ręczniku i ubraniu, a cały efekt zaobserwowanego nawilżenia pochodził od bardzo dużej ilości parafiny obecnej w masce. Maska osadza się też na wannie i trzeba bardzo uważać, bo ta staje się bardzo śliska.
Kąpiele w wodzie siarczkowej najlepiej brać w przystosowanych do tego ośrodkach. Chodzi o specjalnie przystosowaną wentylację, która jest konieczna ze względu na wydzielający się z kąpieli siarkowodór (trujący gaz). Na tygodniową serię kąpieli zdecydowałam się właśnie w hotelu Słowacki i już po trzeciej kąpieli zauważyłam silne działanie keratolityczne (złuszczanie naskórka).


Podsumowując...

Szkoda, że borowiny i wody mineralne są tak słabo rozpowszechnione w kosmetyce. Liczę też na dalszą pracę zespołów opracowujących składy preparatów kosmetyczno-leczniczych, mając nadzieję, że w przyszłości dobroczynne właściwości borowiny i wód mineralnych nie będą niwelowane przez składniki coraz powszechniej uważane za szkodliwe dla naszego zdrowia.
Maska siarczkowa i borowina okazały się uciążliwe w użyciu domowym, ale  za to żele wydają się być lepszym rozwiązaniem. Wszystkie preparaty przeze mnie wypróbowane przynosiły widoczne korzyści dla skóry i można uznać je za alternatywę wyjazdu do SPA lub sanatorium.

Materiały źródłowe:
- Medycyna uzdrowiskowa w zarysie, pod redakcją I. Ponikowskiej, Warszawa 1995.
- Materiały informacyjne wydane przez Hydrogeotechnika Sp. z o.o.
- Fizykoterapia, medycyna uzdrowiskowa i SPA, W. Kasprzak, A.Mańkowska, Warszawa, 2008.
- Fizjoterapia, G. Straburzyński, Warszawa, 1988.
- Portal PubMed.


Bardzo serdecznie dziękuję panu
Dr Krzysztofowi Wołoszyn
za udostępnienie specjalistycznej literatury
oraz
personelowi Hotelu Słowacki
za troskliwość, cierpliwość, entuzjazm i uśmiech.




Chcę zaznaczyć, że cały mój pobyt w hotelu Słowacki, zabiegi i preparaty kosmetyczno-lecznicze zostały całkowicie opłacone z moich prywatnych środków. Nie uzyskałam też żadnych korzyści z napisania tych opinii. Po prostu byłam tam i uważam, że jest to miejsce godne polecenia.

ERBORIAN - kosmetyki koreańskie

Wiele z Was pewnie słyszało już o koreańskich kosmetykach w kontekście niezwykłej wydajności działania i bogatych składów. Nadal są to produkty trudniej dostępne, więc kiedy tylko zobaczyłam, że SEPHORA proponuje w swojej ofercie tego rodzaju produkty, postanowiłam skorzystać z okazji i bliżej się im przyjrzeć.
Mój wybór padł na 30% ziołowy tonik energetyzujący marki ERBORIAN, jako że akurat skończył mi się tonik z Melvity.


Pierwszym zaskoczeniem jest kolor toniku (niestety niewidoczny na zdjęciu powyżej): lekko mętny i opalizujący. Następnie uderza zapach perfum, co automatycznie przyjmuję za wadę kosmetyku. Kiedy przyjrzymy się już pełnej liście składników (nigdy nieudostępnianym na stronie SEPHORY) zauważamy, że oprócz ziołowych wyciągów producent zdecydował się dodać chociażby niepożądane środki zapachowe, czy glikole.
Jeśli chodzi o działanie, to nie zauważyłam żadnych szczególnych zmian w wyglądzie swojej skóry. Jej stan się również nie pogorszył, więc kosmetyk musiał przynajmniej utrzymywać nawilżenie, co zresztą zgadza się z opisem. Nie podrażnił mnie też, ani nie uczulił. Wolę jednak kosmetyki o widocznym działaniu i "lepszym" składzie.

BIO BEAUTE by NUXE

Tą recenzją chciałam Wam zwrócić uwagę na zmiany, jakie zachodzą w polityce firm kosmetycznych. Otóż kilka lat temu nie byłam w stanie znaleźć w gamie kosmetyków firmy NUXE ani jednego, którego pełny skład można by nazwać "bio". Tymczasem, ku mojej radości, większa świadomość konsumencka z czasem skłoniła firmę do wprowadzenia serii "bio". I tak oto doczekałam się świetnych kosmetyków NUXE z certyfikatem ECOCERT.

Mając skórę mieszaną z tendencją do przesuszania zdecydowałam się na krem mandarynkowy, wygładzający i nawilżający (krem do cery suchej i bardzo suchej). Opakowanie (poręczna tubka) zawiera 40ml. Uwagę zwraca bogaty skład kosmetyku.


Krem pięknie pachnie i łatwo się rozprowadza. Niestety dla mojej cery okazał się zbyt obciążający (powodujący świecenie skóry) i musiałam zrezygnować z nakładania go na dzień, pod makijaż. Świetnie za to sprawował się jako krem na noc; koił i nawilżał.

Po długiej przerwie...

Witajcie,

Po kilkumiesięcznej przerwie wracam do prowadzenia bloga. Ograniczyłam swoje inne aktywności i mam nadzieję, że nic już nie będzie mnie odrywać od zajmowania się fascynującym tematem jakim jest efektywna i bezpieczna pielęgnacja naszej skóry. Już wkrótce podzielę się z Wami nie tylko recenzjami gotowych kosmetyków, ale też sprawdzonymi recepturami na kosmetyki robione samodzielnie w domu i najnowszymi faktami naukowymi.

Do zobaczenia na blogu!
Autorka