niedziela, 9 sierpnia 2015

Sezonowych wyprzedaży ciąg dalszy - zakupy kosmetyków bio

ramach sezonowych wyprzedaży zakupiłam kilka kosmetyków na stronie mondebio.com. Do koszyka załapały się:
- dwa szampony DERMACLAY (cały czas te same, przeciw wypadaniu włosów),
- serum z kwiatami Bacha,
- mgiełka kwiatowa do twarzy LADY GREEN,
- serum i mleczko do ciała PULPE DE VIE,
- porcjowane maseczki do twarzy: nawilżająca i przeciw starzeniu się skóry.



Jako pierwsze zaczęłam używać serum z kwiatami Bacha oraz szampon, bo poprzednie opakowanie właśnie mi się skończyło. Recenzje w najbliższych tygodniach.

wtorek, 21 lipca 2015

Tegoroczny prezent urodzinowy od SEPHORY

Kilka tygodni temu miałam urodziny i z tej okazji SEPHORA przysłała mi kupon na prezent (jeden z przywilejów posiadaczy czarnej karty lojalnościowej, niestety w tym momencie przywilej nie dotyczy klientów na terenie Polski). Poniżej możecie zobaczyć jak wyglądał tegoroczny gratis we Francji:






poniedziałek, 20 lipca 2015

Najnowszy zakup: TALIKA FREE SKIN i pierwsze rozczarowanie

W sobotę zakupiłam we francuskiej SEPHORZE urządzenie FREE SKIN marki TALIKA. Jest to aparat do fototerapii mający pomagać w walce z trądzikiem. Emituje on światło o dwóch długościach fal: 440 nm - o działaniu bakteriobójczym i regulującym wydzielanie sebum, oraz 660 nm - o działaniu zmniejszającym zaczerwienienie i opuchliznę. Korzystając z kuponu rabatowego zapłaciłam za niego 55 zamiast 69 euro.

Po otworzeniu opakowania czekało mnie pierwsze rozczarowanie. Plastikowa pokrywa urządzenia prawie się nie zamykała; nie tylko luźno odstawała, ale też na wierzchniej części widoczne były liczne pęknięcia. Według mnie była to raczej wada produkcyjna, a nie mechaniczne uszkodzenie. Dzisiaj udałam się do sklepu, gdzie urządzenie zostało natychmiast wymienione. Pomimo bezproblemowej wymiany, radzę potencjalnym klientom rozpakować urządzenie jeszcze w sklepie i zwrócić szczególną uwagę na wykończenie pokrywy. Na zdjęciach poniżej prezentuję Wam FREE SKIN. Recenzja już wkrótce.




sobota, 18 lipca 2015

Które ampułki postanowiłam zakupić do jesiennych zabiegów mezoterapii igłowej

Jak może pamiętacie, w zeszłym roku po raz pierwszy poddałam się mezoterapii igłowej. W tym roku również planuję serię takich zabiegów w okresie jesienno-zimowym. Od kilku tygodni poszukuję ampułek do zaaplikowania podczas zabiegu. Nie jestem przekonana do preparatów zawierających konserwanty i postanowiłam sprawdzić ofertę analogicznych kosmetyków naturalnych. Bardzo zaciekawił mnie kosmetyk marki Dr. Hauschka: zestaw ampułek INTENSYWNA KURACJA NA NOC (Cure intensive pour la nuit). Według mnie ma wspaniały skład deklasujący inne preparaty tego rodzaju. Olejek eteryczny z róży, wyciąg z liści prawoślazu, wyciągi z: aloesu, żyworódki, przelotu, słonecznika, lilii, płatków róży, oczaru, połączone z mleczkiem pszczelim, miodem oraz srebrem koloidalnym stanowią mieszankę wartą wypróbowania. Ma wspomagać regenerację, rewitalizować, regulować metabolizm komórkowy, więc sami widzicie, że powinien wspaniale nadać się do mezoterapii igłowej.

Wadą jest cena. Za 50 ampułek należy zapłacić 71,5 euro. Powoli przymierzam się do zakupu i mam nadzieję, że uda mi się doczekać jakiejś promocji. Oczywiście dam wam znać, kiedy już uda mi się dokonać zakupu.

niedziela, 5 lipca 2015

Letnie wyprzedaże 2015 - co kupiłam w SEPHORZE

We Francji zaczęły się letnie wyprzedaże i oczywiście skorzystałam z okazji na tańsze zakupy. Dziś przedstawię Wam kosmetyk, który wybrałam z oferty sklepu SEPHORA. Tym razem zdecydowałam się na krem odżywczy (seria CITY-RESISTANT) do twarzy, marki Alorée. Bio-kosmetyki Alorée poznałam już jakiś czas temu. Całkiem dobrze się u mnie sprawdziły (szczegóły tutaj i tutaj) i dlatego bez wahania zdecydowałam się na ten zakup. Dzięki sezonowej wyprzedaży udało mi się zaoszczędzić 50% regularnej ceny.


środa, 1 lipca 2015

MELVITA - ostatnie zakupy

Na zdjęciach poniżej prezentuję Wam moje najnowsze nabytki kosmetyczne z MELVITY. Właśnie skończyła mi się nadzwyczajna woda (Eau Extraordinaire Rose) i to właśnie z tego powodu dokonałam zakupów. Oprócz kultowej wody (tym razem różanej) zakupiłam jeszcze kilka innych drobiazgów: wodę kwiatową (lawendową) - do włosów, wodę toaletową (o zapachu zielonej herbaty), piankę do zmywania makijażu, olejek z czarnuszki. Na zdjęciu możecie zobaczyć również "gratisy" - tym razem jest to kosmetyczka z mini-produktami.



czwartek, 25 czerwca 2015

Serum do twarzy COLLAGEN BOOSTER marki Dr. Brandt - recenzja

Przyszedł czas na recenzję zakupionego podczas styczniowych wyprzedaży serum do twarzy COLLAGEN BOOSTER marki Dr. Brandt.


Serum zamknięte jest w dekoracyjnym opakowaniu z pompką (30ml). Dużą zaletą opakowania jest jego częściowa przejrzystość, która pozwala ocenić, ile jeszcze kosmetyku nam zostało. Serum jest dość drogie, ale udało mi się je kupić w SEPHORZE w promocyjnej cenie 55 euro (zamiast 78 euro). Działanie ma opierać się na stymulacji produkcji kolagenu, co w efekcie ma poprawiać wygląd skóry (działanie przeciwzmarszczkowe). Mimo, iż nie jest to produkt bio, zdecydowałam się na zakup.

Kosmetyk jest przyjemny w użyciu: ma lekką konsystencję, żółtawo-perłowy kolor i świeży zapach. Łatwo się wchłania, co niestety przekłada się na jego słabą wydajność (używałam go 2 razy dziennie). Zaznaczę, że przed rozpoczęciem używania serum, moja skóra była w dość dobrej kondycji. Serum dobrze nadaje się pod makijaż - nie wałkuje się. Chwilami miałam nawet wrażenie, że jest to kosmetyk zbyt lekki; nie zapewniający wystarczającego nawilżenia, czy natłuszczenia mojej skóry. Serum jednak nie wysuszyło, nie "zapchało", ani w żaden inny sposób nie pogorszyło jej stanu, co uznaję za plus. Co jakiś czas na mojej skórze pojawiają się pojedyncze zmiany trądzikowe, do których nadal mam tendencję, a kosmetyk ten w żaden sposób tego nie zmienił. Jeśli chodzi o jego zauważalne działanie przeciwzmarszczkowe, to mam wrażenie, że częściowo wygładziły się zmarszczki na moim czole (szczególnie ta pionowa, często zwana "lwią"), ale jest to raczej słaby efekt.

Gorzej sprawa wygląda, jeśli przyjrzymy się składnikom serum. Mamy co prawda witaminę C, aminokwasy i wyciąg z paproci, ale  niestety najnowsze osiągnięcia w dziedzinie dermatologii w tym przypadku nie idą w parze z bezpieczeństwem użytkowania. W składzie znajdziemy chociażby całą gamę konserwantów: aż 5 rodzajów parabenów i fenoksyetanol, o innych podejrzanych składnikach już nie wspominając (pełna lista składników poniżej).

Water, Methylsilanol Hydroxyproline Aspartate, Glycerin, Xanthan Gum, Triheptanoin, Acetyl Hexapeptide -20, Triisostearin, Cyathea Cumingii Leaf Extract, Phenoxyethanol, Butylene Glycol, Decarboxy Carnosine Hcl, Caprylyl Trimethicone, Glyceryl Acrylate/Acrylic Acid Copolymer, Propylene Glycol, Lecithin, Soybean Germ Extract, Pvm/Ma Copolymer, Sodium Acrylates Copolymer, Methylparaben, Alcohol, Sorbitol, Hydrogenated Lecithin, Glycine, Proline, Hydroxyproline, Alanine, Glutamic Acid, Arginine, Magnesium Ascorbyl Phosphate, Hydrogenated Polyisobutene, Ethylparaben, Butylparaben, Lavender Oil, Phospholipids, Propylparaben, Isobutylparaben, Polyglyceryl-10 Stearate, Sunflower Seed Oil.

Kosmetyki marki Dr. Brandt mają opinię bardzo skutecznych szczególnie w dziedzinie wygładzania zmarszczek. Ja również zauważyłam u siebie poprawę w tej kwestii, ale liczyłam na trochę większe efekty. Samo serum wydaje mi się za słabe, aby uzyskać lepsze rezultaty. Możliwe, że jest to kwestia czasu i należałoby zakupić kolejne opakowania i kontynuować pielęgnację produktem przez kolejne miesiące. Biorąc pod uwagę stosunkowo słabe działanie kosmetyku mało prawdopodobne, abym zdecydowała się na ponowny zakup naszpikowanego tyloma konserwantami produktu.

środa, 24 czerwca 2015

BEACH WAVES - miesiąc po zabiegu

Minął miesiąc od zabiegu BEACH WAVES, jakiemu poddałam swoje włosy. Myślę, że to dobry moment na podsumowanie efektów.

  • Po pierwsze, jak pamiętacie, zaraz po zabiegu włosy były przesuszone. Natomiast teraz łatwiej się "przeciążają" - nie tylko w porównaniu do efektów zaraz po zabiegu, ale nawet przed nim.
  • Nadal utrzymuje się efekt samodzielnie skręcających się włosów widoczny na wilgotnych włosach. Niestety, w moim przypadku, po wyschnięciu włosy prawie całkowicie się prostują i trudno dopatrzyć się fal. Dostrzegalne są pojedyncze włosy o pofalowanej strukturze.
  • Chcąc otrzymać efekt "plażowych fal", konieczna jest dodatkowa stylizacja np. kręcenie na papilotach. U mnie nawet to nie daje zadowalających efektów - włosy z tyłu głowy prawie wcale się nie kręcą. Trudno mi powiedzieć jaka jest przyczyna - czy podczas zabiegu nałożono tam mniej preparatu, czy jest to jeszcze inny powód. Efekty kręcenia włosów na papilotach + użycie sprayu BEACH WAVES utrzymują u mnie nieliczne  fale jedynie przez 24h. Po tym czasie zostają już właściwie same pasma sklejone sprayem.
  • Mimo, iż jedynie dodatkowa stylizacja jest w stanie zapewnić mi prawdziwe fale, nadal mam wrażenie, że włosy nie są całkiem "płaskie". Sprawiają wrażenie, że jest ich więcej i może trochę ładniej się układają - powiedziałabym, że nabrały objętości.
  • Jak pamiętacie w momencie zabiegu fryzjerka zaproponowała mi cieniowanie końcówek mające zapewnić lepsze układanie się fryzury. Uważam jednak, że fryzura "bez stylizacji" na tym straciła - przód jest wycieniowany zbyt mocno względem tyłu i daje to efekt nieudolnie wyciętych "schodków".
  • Chwilami mam wrażenie, że po zabiegu włosy mocniej wypadają. Tak naprawdę, to trudno mi powiedzieć, bo rzadziej je rozczesuję - ułożone (sklejone) sprayem włosy nie nadają się do czesania.

Podsumowując, nadal jestem zadowolona z zabiegu BEACH WAVES, który w moim przypadku nadał fryzurze, że tak powiem "trójwymiarowości". Efekty są raczej delikatne i konieczna jest dodatkowa stylizacja, ale daje to pewną bazę dla fryzury na niepodatnych na układanie włosach. Jest to też świetne rozwiązanie dla osób niezdecydowanych na tak radykalne zmiany faktury włosów, jak klasyczna trwała.

Więcej informacji o BEACH WAVES znajdziecie tutaj:

Beach Waves, czyli letnia fryzura


Beach Waves - 1,5 tygodnia po zabiegu

Zestaw do stylizacji po zabiegu Beach Waves

czwartek, 18 czerwca 2015

PHYT'S REVIDERM - moja opinia o kremie i serum

Kilka miesięcy temu zakupiłam zestaw kosmetyków REVIDERM marki PHYT'S (krem oraz serum, szczegóły tutaj). Kosmetyki te miały dodawać cerze blasku, rewitalizować, natleniać, odżywiać, regenerować i działać przeciw-zmarszczkowo. Skończyłam je używać kilka tygodni temu i już mogę opisać Wam moje wrażenia.



Zacznę od serum. Szklane opakowanie zawiera 40 kapsułek wypełnionych znanymi z właściwości pielęgnacyjnych substancjami, takimi jak: olej z nasion konopi, nasion leszczyny, bazylii, pszenicy, nasion kasztana, kwiatów pelargonii, cyprysu, lawendy, szałwii oraz witaminę E (pełna lista składników widoczna jest na zdjęciu poniżej)Niestety (podobnie, jak całkiem duża grupa użytkowników), mam kilka zastrzeżeń co do tego produktu. Przede wszystkim serum prawie się nie wchłania. Pozostawia bardzo tłustą warstwę, która raczej w końcu wytrze się w poduszkę (producent zaleca używać serum tylko wieczorem), niż wchłonie. Nie pomaga nawet nakładanie kilka godzin przed snem. Rano resztki serum nadal pozostają na twarzy. Jeśli chodzi o działanie, to też nie jest lepiej. Pomimo bardzo bogatej listy cennych składników, nie zauważyłam szczególnego działania poza lekkim obciążaniem skóry. Skóra miała większe tendencje do "przetłuszczania" i bardziej się "świeciła". Podczas użytkowania serum konieczny był makijaż matujący.




O wiele lepiej spisał się krem (tubka 40g, lista składników widoczna na zdjęciu powyżej). Poza tym, że również dawał dodatkowy efekt "świecenia" się skóry, całkiem dobrze się sprawdził. Koił, nawilżał i oczywiście natłuszczał. Zapach kremu jest bardzo delikatny, więc według mnie nadaje się on dla osób nie lubiących mocno perfumowanych kosmetyków. Miał raczej gęstą konsystencję, przypominającą mi maskę z glinką. Z tego powodu najpierw dokładnie rozprowadzałam go w dłoniach, a potem przykładałam dłonie do kolejnych obszarów skóry. W ten sposób nie naciągałam skóry rozcierając gęsty kosmetyk. Mimo gęstej konsystencji nie zaobserwowałam "zapychania" porów skóry. 



Po wypróbowaniu obu kosmetyków zdecydowanie nie zakupię ponownie serum. Co do kremu, to zobaczymy w przyszłości - oczywiście dam Wam znać. W najbliższym czasie wypróbuje coś innego i wszystko będzie zależeć od tego, jak sprawdzą się inne kosmetyki. Przypomnę też, że nie są to kosmetyki tanie - w promocyjnej cenie (-30%) zestaw kosztował 60 euro.

Jeśli interesuje Was marka PHYT'S, to tu możecie znaleźć moje inne posty na temat kosmetyków tego producenta:

NATURODERM PHYT'S

Preparat wzmacniający do włosów PHYT'S

niedziela, 14 czerwca 2015

Moje najnowsze zakupy w SEPHORZE - kosmetyki HERBORIST oraz HUMAN+KIND

Właśnie kończy mi się serum marki Dr. Brandt, więc postanowiłam skorzystać z okazji i wypróbować kosmetyki marki HERBORIST. Pomogła w tym niedawna akcja SEPHORY, promująca kosmetyki "naturalne". Oczywiście sklepy marki SEPHORA nie są najlepszym źródłem kosmetyków naturalnych (niestety), ale ze względu na dość dynamiczne zmiany w ofercie sieci, co jakiś czas sprawdzam produkty przedstawiane jako "naturalne".


Tym razem zdecydowałam się na zakup zestawu podróżnego (maseczka Tai Chi 30g + 30g, rewitalizujący i ujędrniający krem na dzień 15g, rewitalizujący i ujędrniający krem pod oczy 5g) , co pozwoli mi wstępnie zorientować się w jakości i działaniu kosmetyków na moją skórę. Jeśli mi się spodobają, to w przyszłości pewnie zdecyduję się na zakup większego formatu.


Oprócz tego zakupiłam limitowany zestaw masek (COLOR CONTROL maseczka SKINTONE PERFECTOR 260g, maseczka do rąk 120g oraz bawełniana torba na ramię). Jak wiecie skóra rąk jest obszarem dość wyraźnie zdradzającym nasz wiek, więc jej pielęgnacja jest równie ważna co twarzy i dekoltu. Pracując w laboratorium naukowym, każdego dnia przez kilka godzin noszę nitrylowe rękawiczki, co odbija się na kondycji skóry rąk. Właśnie stąd ten zakup. Mimo, iż był to zestaw przewidziany raczej na zimę, w moim przypadku przyda się również w letnim okresie.



Ostatni zakup to masło do ciała stosunkowo nowej firmy HUMAN+KIND. Duży wpływ na wybór kosmetyku miał jego naturalny charakter. W momencie zakupu zaryzykowałam, nie znając listy składników, bo jak już Wam wspominałam SEPHORA nie udostępnia pełnych składów, a zakupy zrobiłam przez internet.



wtorek, 9 czerwca 2015

Zestaw do stylizacji po zabiegu BEACH WAVES

Dzisiaj mała ciekawostka dla zainteresowanych zabiegiem BEACH WAVES. Chodzi o spray do stylizacji marki L'Oréal. Otóż dostępny jest on także w zestawie z akcesoriami ułatwiającymi stylizację fryzury. Oprócz sprayu znajdziemy w nim:
- grzebień z rzadkimi zębami
- elastyczną siateczkę na włosy (zmniejszającą puszenie się podczas suszenia suszarką).
Akcesoria są prezentem od firmy L'Oréal - cena zestawu jest taka sama, jak samego sprayu. Ja swój nabyłam w salonie fryzjerskim we Francji, ale pytajcie w polskich salonach. Zestaw jest dobrym pomysłem, a akcesoria są przydatne przy układaniu włosów. Dodatkowo na opakowaniu znajduje się szczegółowa instrukcja wzbogacona rysunkami, pomagająca ułożyć włosy w sposób gwarantujący optymalny efekt (drugie zdjęcie).


niedziela, 7 czerwca 2015

Nieudany zakup - szampon Logona do włosów cienkich i rzadkich

Kilka miesięcy temu miałam duży problem z wypadaniem włosów. Zakupiłam wtedy kilka kosmetyków, które miały w takiej sytuacji pomóc. Jednym z zakupów był szampon AGE ENERGY marki Logona, który u mnie zupełnie się nie sprawdził. Poniżej opowiem Wam dlaczego.


Szampon zakupiłam na francuskiej stronie internetowej z kosmetykami naturalnymi (www.mondebio.com), na której opisany był jako pomocny w pielęgnacji włosów osłabionych z tendencją do wypadania. Miał nie tylko nadawać miękkości i objętości włosom cienkim i rzadkim, ale też odżywiać je. Problemem nie było nawet to, że tego nie robił, ale że po umyciu dawał wrażenie wręcz uszkodzenia włókna włosa - włosy boleśnie się plątały i aż "piszczały z czystości". Natomiast dobę po myciu, zaczynały się mocno "przetłuszczać". W takiej sytuacji naprawdę ciężko było mi zużyć całe opakowanie (250ml). Męczyłam się przez dobrych kilka tygodni, używając go do pierwszego mycia (wstępnego:-) po nałożeniu na włosy olejków. Szkoda, bo od tego kosmetyku oczekiwałam zdecydowanie więcej, chociażby ze względu na naturalne składniki jak kofeina, owoce goji, wyciąg z liści Ginkgo Biloba, czy bambusa (certyfikaty BDIH oraz NaTRue, pełna lista składników widoczna na zdjęciu poniżej).

sobota, 6 czerwca 2015

Peeling kawitacyjny urządzeniem BIOSONIC MINI BS 300 marki BIOMAK - aktualizacja

Jak pamiętacie posiadam aparat BIOSONIC MINI BS 300 marki BIOMAK pozwalający na samodzielne wykonywanie peelingu kawitacyjnego (pisałam o nim tutaj: kliknij). Zabiegi wykonuję już od pół roku i chciałam podzielić się z Wami moimi dotychczasowymi doświadczeniami.

W moim przypadku 1 zabieg na 3-4 tygodnie jest optymalny. Mimo, iż całkowicie bezbolesny, peeling kawitacyjny wykonywany aparatem BIOSONIC MINI BS 300 jest zabiegiem silnym. 24h po zabiegu nadal widzę delikatne zaróżowienie na obszarze poddanym peelingowi, a nie mam skóry wrażliwej. Zauważyłam, że jest to szczególnie widoczne przy sztucznym oświetleniu. Wykonywanie peelingu częściej, w moim odczuciu, osłabia skórę, nie dając jej szansy na odnowę.

Ogromną zaletą peelingu kawitacyjnego jest całkowita rezygnacja z kosmetyków peelingujących. To, że mogę zrezygnować z klasycznych kosmetyków i nadal cieszyć się świeżą i czystą skórą, jest dla mnie wielkim plusem. Inaczej mówiąc zakup aparatu BIOSONIC MINI BS 300, pozwolił mi zmniejszyć ilość substancji chemicznych, na jakich działanie narażam swoją skórę podczas zabiegów pielęgnacyjnych.

Peeling kawitacyjny pozwala efektywnie oczyścić skórę. Uważam, że pomaga zapobiegać powstawaniu zaskórników. Peeling pozwala też zmniejszyć występowanie suchych skórek. Po zabiegu skóra jest aksamitna w dotyku.

Kolejnym plusem jest lepsze wchłanianie substancji pielęgnujących. Dzięki usunięciu obumarłego naskórka, substancje zawarte w kosmetykach mają lepszy dostęp do skóry. Inaczej mówiąc: aplikowane na skórę kosmetyki będą lepiej (silniej) działać.


Podsumowując, aparat BIOSONIC marki BIOMAK jest jednym z moich ulubionych akcesoriów kosmetycznych i nie zamierzam przestać go używać. Nie tylko pozwolił mi zrezygnować z kosmetyków peelingujących, ale przede wszystkim pomaga utrzymać moją skórę w dobrej kondycji.


wtorek, 2 czerwca 2015

Jak skutecznie pobudzić wzrost włosów i paznokci - recenzja preparatu FORCAPIL

Jak może niektórzy pamiętają, kilka miesięcy temu skarżyłam się na dość mocne wypadanie włosów. Zakupiłam wtedy kilka nowych dla mnie kosmetyków mających pomóc w takiej sytuacji. O ile szampon (Dermaclay) nie był wystarczająco mocny, aby samemu przezwyciężyć problem, o tyle tonik (Weleda) zdecydowanie pomagał. Jednak, kiedy tylko przestawałam go używać, włosy na nowo wypadały w dużych ilościach. Żaden z kosmetyków nie spowodował jednak, żeby włosy zaczęły odrastać. Wtedy zupełnie przypadkowo (podczas babskich plotek:-) usłyszałam o preparacie Forcapil (belgijskiej marki Arkopharma Belux).


Nie mając już pomysłów na inne sposoby sięgnęłam po preparat będący mieszaniną witamin, minerałów oraz aminokwasów siarkowych. Miał on powodować wzrost włosów, a to wydawało się najlepszym rozwiązaniem dla przerzedzonej kilkumiesięcznym wypadaniem włosów fryzury.

Produkt był bez problemu dostępny w aptece. Pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy była jego wysoka cena. Po przeliczeniu na jak długo wystarcza, produkt okazuje się bardziej przystępny: opakowanie na 3 miesiące terapii (180 kapsułek) + małe opakowanie na 1 miesiąc (60 kapsułek, gratis) kosztuje we Francji 37 euro. Niestety nie znalazłam informacji o dostępności FORCAPILu w Polsce, mimo iż nie jest to produkt zupełnie Wam nieznany. 

Ale jak to działa?
Producent sprytnie wyszedł z założenia, że aby pobudzić wzrost włosów i paznokci należy dostarczyć do organizmu niezbędnych elementów budulcowych. Szczególnie ważne są te potrzebne do syntezy keratyny, będącej głównym składnikiem włosów i paznokci. Keratyna jest syntetyzowana na bazie aminokwasów siarkowych, a w procesie tym uczestniczą też cynk i witaminy z grupy B. Stąd też w składzie znajdziemy następujące składniki (łączna ilość w dziennej zalecanej dawce, czyli w 2 kapsułkach):
- witaminę B5 (18 mg),
- witaminę B6 (2 mg),
- witaminę B9 (200 µg),
- witaminę D3 (5 µg),
- witaminę B8, inaczej biotynę (450 µg),
- cynk (15 mg),
- L-cysteinę (300 mg),
- L-metioninę (100 mg).
Zgodnie z ulotką należy jeść 2 kapsułki dziennie (rano, podczas posiłku, popić wodą) przez okres 3-4 miesięcy.

Efekty?
Najpierw chciałabym zaznaczyć, że swoją codzienną dietę uważam za dobrze zbalansowaną i nie podejrzewam u siebie szczególnych niedoborów składników odżywczych. Naturalnie posiadam mocne i zdrowe paznokcie. Przed zastosowaniem produktu wymagały one skracania około raz na tydzień. Nigdy się nie rozdwajały, a do ich złamania dochodziło bardzo rzadko. Po 2,5-3 tygodniach od początku "terapii" suplementem Forcapil zauważyłam szybszy wzrost paznokci - konieczne stało się przycinanie średnio co 3-4 dni. Dodatkowo stały się one jeszcze mocniejsze. Pierwsze efekty na włosach zaobserwowałam dopiero po miesiącu stosowania preparatu. Najpierw kosmyki na linii włosów wreszcie zaczęły nabierać długości - wcześniej cały czas wyglądały one u mnie jak tzw. "baby hair" i nigdy nie miały więcej niż 5 cm. Kolejnym etapem było zagęszczenie włosów na poziomie skroni. Wtedy przestałam już mieć jakiekolwiek wątpliwości co do działania preparatu, gdyż efekty zaczęły być widoczne dla innych osób. W niecałe 2 miesiące włosy urosły mi tyle, co zazwyczaj w 6-9 miesięcy. Nadal pozostały cienkie, ale przynajmniej zrobiło się ich trochę więcej.
Obecnie kończę trzeci miesiąc terapii i ze względu na jej skuteczność mogłam sobie pozwolić na zabieg BEACH WAVES zamiast ratunkowo obcinać włosy. Zdecydowanie polecam Wam ten preparat, który sama już planuję kupić późną jesienią.

wtorek, 26 maja 2015

Olejek do włosów OJON

Kilka miesięcy temu zakupiłam mieszaninę olejków marki OJON, o działaniu odmładzającym (cokolwiek miałoby to znaczyć w przypadku włosów:-), przeznaczoną do włosów cienkich i delikatnych. W opakowaniu tworzy on kolorową kompozycję i przed użyciem należy go dokładnie wymieszać. Dostępny jest między innymi w SEPHORZE, gdzie kosztuje 34 euro. Na zakup zdecydowałam się mogąc skorzystać z promocji, co znacznie obniżyło cenę: do 17 euro. 


W swym składzie posiada 7 rzadkich olejków (szczegóły na zdjęciu poniżej):



Olejek miał być lekki w użyciu, miał odbudowywać i chronić, jednak zdecydowanie obciąża moje włosy. Oczywiście próbowałam używać go na różne sposoby (na suche lub na wilgotne jeszcze po umyciu włosy - mała kropla roztarta w dłoniach, a następnie rozprowadzana tylko na dolnych partiach włosów, albo nakładanie na włosy 15 min przed myciem). Niestety olejek za każdym razem obciąża włosy, nie wykazując żadnych innych zauważalnych właściwości pielęgnacyjnych. Jedynym plusem jest przyjemny zapach, ale nie z tego powodu go kupiłam. Kosmetyk zaliczam do zdecydowanie nieudanych, co przy tak wysokiej cenie jest szczególnie rażące. Może teraz, kiedy włosy są lekko przesuszone zabiegiem BEACH WAVES, uda mi się go zużyć.

poniedziałek, 25 maja 2015

Czy znacie kosmetyki Dr. Hauschka?

Kosmetyki marki Dr. Hauschka są bardzo popularne. Do tej pory nie miałam jednak okazji ich wypróbować, więc ucieszyłam się widząc w ofercie sklepu internetowego (www.mondebio.com) zestawy miniatur. Zdecydowałam się na dwa z nich: oczyszczający i pielęgnujący.



Przede wszystkim zestawy takie są bardzo dobrym pomysłem dla wszystkich, którzy chcą zapoznać się z daną gamą produktów bez kupowania pełnowymiarowych opakowań, których zużycie może zająć nawet kilka miesięcy. Myślę, że każda z nas przynajmniej raz doświadczyła sytuacji, kiedy płacimy za produkt ostatecznie nietrafiony. Marnujemy środki finansowe, albo też męczymy się przez wiele tygodni próbując zużyć znienawidzony kosmetyk. Doceniam więc strategię sprzedaży wprowadzoną przez markę Dr. Hauschka. Szczególnie w sytuacji, kiedy nie wszystkie "testowane" produkty zrobiły na mnie wrażenie.

W oko rzucają się estetyczne, metalowe opakowania, w jakich umieszczono produkty. Oprócz opisów na każdym kosmetyku, wewnątrz pudełka znajdują się obszerne ulotki opisujące produkty; zastosowanie i ich sposób użycia.

Następną rzeczą, która mi się spodobała to składy produktów. Kosmetyki Dr. Hauschka są produktami certyfikowanymi - oznaczone są znakiem BDIH, oznaczającym pochodzenie naturalne składników. Zawierają wiele korzystnych dla skóry substancji. Szczegóły możecie sprawdzić na zdjęciach poniżej:



Mam skórę mieszaną, z tendencją do zmian trądzikowych i z tego powodu najpierw wypróbowałam zestaw oczyszczający. Najbardziej spodobał mi się krem do mycia twarzy - Cleansing Cream. Forma gęstej papki z granulkami okazała się zaskakująco delikatna, nawet dla mocno podrażnionej cery. Krem ma ziołowy zapach, ale dość przyjemny. Co dla mnie bardzo ważne: nie wysuszał, a wręcz zostawiał na skórze film. Bardzo się ucieszyłam znajdując ten sam krem również w drugim zestawie. Jest bardzo wydajny, więc dwie tubki wystarczyły mi prawie na trzy tygodnie. Tonik - Clarifying Toner - nie zrobił na mnie wrażenia. Po użyciu skóra była dziwna w dotyku. Nie poprawił on też stanu mojej skóry. Podobnie było z olejkiem - Clarifying Day Oil. Mimo, że okazał się bardzo wydajny i wystarczył na około 3 tygodnie, nie zauważyłam korzyści z jego stosowania. Jego wadą było natomiast świecenie skóry i utrudnienie wykonania makijażu (w zaleceniach producent podaje, że nadaje się on do porannego stosowania). Kąpiel parowa, a co za tym idzie płyn do parowej kąpieli - Clarifying Steam Bath - nie nadaje się dla wszystkich. Również w jego przypadku nie zaobserwowałam żadnego szczególnego działania. Nie zauważyłam korzystnego wpływu maseczki rewitalizującej - Revitalising Mask, a zdecydowanie negatywne wrażenie wywarł na mnie krem z wyciągiem z melisy - Melissa Day Cream. Jego zapach wydał mi się bardzo chemiczny i stosowanie było nieprzyjemne. Nie zaobserwowałam jego wpływu na moją skórę (wystarczył mi na ponad tydzień). Strzałem w dziesiątkę okazała się maska oczyszczająca w formie proszku - Clarifying Clay Mask. Niezwykle delikatna tekstura i bardzo łatwe przygotowanie idą w parze z kojącym i oczyszczającym działaniem. Dodatkowo produkt okazał się bardzo wydajny.
W zestawie pielęgnującym (oprócz kremu do mycia twarzy - Cleansing Cream) znalazło się mleczko oczyszczające - Soothing Cleansing Milk, tonik - Facial Toner, oraz trzy kremy: różany - Rose Day Cream, rewitalizujący - Revitalising Day Cream oraz na bazie wyciągu z pigwy - Quince Day Cream. Mleczko nie radziło sobie z usuwaniem makijażu, mimo iż w opisie zaznaczono, że nie tylko oczyszcza, ale też służy właśnie do demakijażu. Podobnie jak tonik z zestawu oczyszczającego - ten również nie zrobił na mnie wrażenia. Co do kremów, to wszystkie miały drażniące chemiczne zapachy. Zauważalne działanie (nawilżający, nadający elastyczność) miał tylko ten różany, ale dla mnie był on jednak zbyt ciężki pod makijaż.

Podsumowując, zakup miniatur pozwolił mi sprawdzić wiele produktów marki Dr. Hauschka. Okazało się, że tylko nieliczne z nich się u mnie sprawdziły. Jednak żaden testowany produkt nie zrobił na mnie tak dużego wrażenia, żeby zachęcić mnie do kolejnego zakupu.

BEACH WAVES - 1,5 tygodnia po zabiegu

Wiele osób zastanawia się, jak mocny efekt skręcenia włosów otrzymujemy po zabiegu BEACH WAVES (L'Oréal). Postanowiłam pokazać Wam, jak wyglądają moje włosy bez dodatkowych zabiegów.

Od zabiegu BEACH WAVES minęło 1,5 tygodnia. Na zdjęciu możecie zobaczyć efekt na włosach umytych i swobodnie wysuszonych (zero suszarki, papilotów, pianek, płynów, itd.). Przypominam, że moje włosy są naturalnie proste i zupełnie niepodatne na układanie, czy kręcenie. Mokre włosy kręcą się, więc efekt zabiegu jeszcze nie ustąpił, ale bez dodatkowego "wspomagania" (np. kręcenia na papilotach, specjalnego suszenia, kosmetyków), fale są prawie niewidoczne.


Tak skręcają się włosy, gdy są mokre:


a tak wyglądają po wysuszeniu na papilotach i stylizacji sprayem BEACH WAVES:


sobota, 23 maja 2015

Co zabrałam ze sobą w kosmetyczne na "tropikalne" wakacje

Maj niezmiennie zachęca do wiosennego odpoczynku. W tym roku udałam się na odpoczynek na Maderę. Leżąca kilkaset km od wybrzeża Afryki wyspa ma podzwrotnikowy klimat. Mam nadzieję, że moje doświadczenia opisane w tym poście pomogą Wam przygotować kosmetyczki na wakacje w cieplejszym klimacie.

Ze względu na nasłonecznienie o wiele mocniejsze niż w Paryżu, zadbałam głównie o ochronę przeciwsłoneczną. Zabrałam nie tylko mleczko do ciała ANTHELIOS XL marki LA ROCHE-POSAY (ochrona przeciwsłoneczna: SPF50+, działanie przeciw UVA i UVB), ale też krem-żel do twarzy (również ANTHELIOS XL, LA ROCHE-POSAY, o suchym/matowym wykończeniu i równie silnym działaniu co mleczko do ciała). Znając je dobrze, do kosmetyczki dołożyłam dobrej jakości płyn do demakijażu (oba kosmetyki są częściowo oporne na zmywanie mydłem); w moim przypadku była to różowa Bioderma. Zabrałam lekki krem nawilżający do twarzy oraz maseczki, żeby w razie czego ukoić skórę podrażnioną działaniem wiatru i słońca. Jeśli chodzi o makijaż, to zabrałam produkt, który z powodzeniem używam na co dzień: podkład mineralny z filtrem SPF15.



Jak sprawdziły się te produkty?

Silna ochrona przeciwsłoneczna okazała się absolutnie konieczna. O mocy filtrów przekonałam się podczas spaceru po lesie(!). Obszar skóry na ramionach, na krawędzi z ubraniem, niedokładnie posmarowany kosmetykiem mocno się zaczerwienił. Dodam jeszcze, że moja skóra opala się raczej z trudem, a już niezmiernie rzadko na czerwono. Świadczy to o sile promieniowania słonecznego na wyspie. Jeśli chodzi o skórę zabezpieczoną filtrami, to zdecydowanie spełniły one swoją rolę.
Drugą kwestią, o której nawet nie pomyślałam przed wyjazdem, jest problem z odparzeniami. Mimo iż temperatura na Maderze nie jest wysoka (20-24°C), to pomimo odpowiedniego obuwia (trekingowe z membranami zapewniającymi wymianę powietrza) i odzieży (sportowa, przewiewna), odparzenia miałam na stopach i na tułowiu (od ramiączek biustonosza, od plecaka). Nie mając żadnego środka na odparzenia, próbowałam ratować się kremem do twarzy. Na szczęście przyniósł on ukojenie zaczerwienionej i piekącej skórze, a następnego dnia po problemie nie było nawet śladu.

środa, 20 maja 2015

Beach Waves, czyli letnia fryzura

Będąc kilka dni temu w Polsce zdecydowałam się na zmianę fryzury. Moje naturalne włosy są zupełnie proste, cienkie i niepodatne na układanie. Brak im objętości. Są długie na ok. 45 cm (lekko za ramiona). Chodziło mi o fryzurę bez grzywki, łatwą w utrzymaniu. W tym momencie nie zdecydowałam się na obcięcie włosów, ale postanowiłam poeksperymentować i zmienić fakturę fryzury.

O zabiegu Beach Waves (czyli plażowe fale) dowiedziałam się już w zeszłym roku z prasy, internetu, a nawet witryn salonów fryzjerskich. Nie wszystkie salony go wykonują i ostatecznie wybrałam, nieznany mi wcześniej, salon fryzjerski sieci ERIC STIPA w krakowskim centrum handlowym M1 (Al. Pokoju 67). Jest to zabieg przygotowany przez markę L'Oréal. Zamierzony efekt zabiegu to zwilżone morską wodą delikatne loki, utrzymujące się ok. 6 tygodni.

Wizyta w salonie zajęła ponad 1,5 h. Najpierw przeprowadzono ze mną rozmowę na temat moich oczekiwań i diagnostykę stanu moich włosów. Potem mycie i zalecone w moim przypadku delikatne cieniowanie końcówek. Kolejnym etapem było nałożenie pierwszego odczynnika na włosy zakręcone wcześniej na papiloty. Odczynnik zabezpieczono na włosach folią i pozostawiono na 15 min. Jedyną niedogodnością jest zdecydowanie nieprzyjemny zapach produktu użytego do zabiegu. Oczekiwanie na fotelu masującym poprawia komfort klientów w tym salonie:-) Potem płukanie i delikatne mycie włosów, a dopiero potem płyn neutralizujący (mam nadzieję, że nie pomyliłam tu kolejności). Ostatnim etapem było suszenie (suszarka z dyfuzorem) i modelowanie: nałożenie pianki i sprayu z solą nadającego teksturę, efekt plażowych fal (L'Oréal, 68 zł). Koszt całej wizyty: 328 zł (zabieg Beach Waves, mycie, strzyżenie oraz spray L'Oréal - widoczny na zdjęciu poniżej).


Efekt po wyjściu z salonu, w moim przypadku, rzeczywiście przypomina ten ze zdjęć reklamowych i jak na razie jestem bardzo zadowolona. Dam Wam znać jak długo efekt się utrzymał i jak wyglądają włosy po kilku tygodniach od zabiegu.

Zalecenia po zabiegu:
- grzebień z rzadkimi zębami,
- szampon i odżywka do włosów po trwałej (ja wybrałam produkty do włosów zniszczonych marki TONI&GUY, do kupienia w drogerii Rossmann, cena z rabatem: 24,99 zł za szampon i tyle samo za odżywkę, oraz Balsam Upiększający Essence Ultime, Omega Repair do włosów zniszczonych i osłabionych, Schwarzkopf, 22,99 zł, Rossmann),
- pianka stylizująca, zwiększająca objętość (mój wybór to AUSSIE; MIRACLE STYLING MOUSSE VOLUME + CONDITIONING, 21,99 zł, Rossmann),
- spray z solą, nadający teksturę plażowych fal (L'Oréal, 68 zł, salony fryzjerskie),
- do suszenia poleca się suszarkę z dyfuzorem,
- włosy można też zakręcać na papiloty.

niedziela, 26 kwietnia 2015

Moje ostatnie zakupy w sklepie internetowym Yves Rocher

Witajcie,


Dzisiaj króciutki post na temat moich ostatnich kosmetycznych zakupów w sklepie Yves Rocher. Czym podyktowane były te zakupy? Przede wszystkim bardzo dużymi przecenami, z których marka ta jest znana. Dodatkowo część kosmetyków otrzymałam gratis. Nowością jest szampon w kremie, który spotkał się z wielkim uznaniem klientek - postanowiłam go wypróbować. Zakupiłam też żele pod prysznic (jutro wyjeżdżam na wakacje, a jak pamiętacie mydło Alep jest mało praktyczne w podróży). Plaża, piasek i buty turystyczne dają się we znaki naszym stopom i dlatego zakupiłam, poręczne w podróży, peeling i krem pielęgnacyjny. Ważnym powodem jest również to, że kosmetyki marki Yves Rocher są bogate w substancje pochodzenia roślinnego.



środa, 1 kwietnia 2015

Kosmetyczna dieta, czyli o tym ile kalorii ma nasz krem:-)

Dzisiejszy post z przymrużeniem oka:-)

Każdego dnia poprzez kosmetyki wprowadzamy do naszego organizmu najróżniejsze substancje. Część z nich nie będzie mieć większego wpływu na metabolizm naszego ciała, ale inne zmienią jego bilans "energetyczny". Z pożywieniem dostarczamy do naszych komórek niezbędne substancje. Pamiętajmy, że substancje "odżywcze" wniknąć mogą też przez skórę. Taki jest zresztą cel stosowania części produktów pielęgnacyjnych. W tym kontekście, myśląc o ilości dostarczanych naszemu ciału kalorii, należy uwzględnić stosowane codziennie kosmetyki (nie tylko ich rodzaj, ale też ilość). Może nie utyjemy od podkreślonych maskarą rzęs, ale już olejek wklepywany codziennie w całe ciało trudno nazwać neutralnym. Ma przecież wniknąć i odżywić naszą skórę - zgoda, ale co w sytuacji, kiedy kalorii jest zbyt dużo. Czy winne są tylko, produkty spożywcze, a raczej ich nadmiar? A co z kremami i balsamami do ciała? Czy można przesadzić z kosmetykami? No i z czego zrezygnować?


wtorek, 31 marca 2015

Raz jeszcze o substancjach zaburzających gospodarkę hormonalną

Naukowcy oszacowali, że choroby spowodowane przez substancje zaburzające gospodarkę hormonalną kosztują Unię Europejską (czyli nas wszystkich) 157 miliardów euro rocznie. O jakich schorzeniach tu mowa? Otyłość, cukrzyca, problemy z płodnością oraz zaburzenia neurobehawioralne - to tylko część przykładów. Dlaczego o tym wspominam? Pewne składniki kosmetyków (niektóre konserwanty, filtry UV, rozpuszczalniki...) mogą wpływać na hormony w organizmie człowieka.

poniedziałek, 30 marca 2015

Moja przygoda z kosmetykiem marki PHYT'S

Jak może pamiętacie, zakupiłam niedawno preparat wzmacniający do włosów marki PHYT'S. W momencie, kiedy chciałam go użyć po raz pierwszy spotkała mnie niespodzianka. W ampułkach kosmetyku widoczny był nie tylko osad, ale też dziwne "farfocle" (widoczne na zdjęciu poniżej). Na opakowaniu kosmetyku nie było daty ważności, ale za to widniał numer partii. Była też informacja o możliwości wytrącania się osadu w kosmetyku.




Wygląd kosmetyku zaniepokoił mnie na tyle mocno, że natychmiast skontaktowałam się ze sklepem internetowym, w którym dokonałam zakupu. Sklep pośredniczył w kontakcie z firmą PHYT'S i ostatecznie po około tygodniu i wymianie szeregu informacji firma potwierdziła, że kontrola mikrobiologiczna partii nie wykazała nieprawidłowości, a nietypowo wyglądający osad jest zjawiskiem naturalnym.

Cieszę się, że rozwiano moje wątpliwości. Sklep internetowy, jak i producent potraktowali zgłoszenie poważnie, bardzo szybko i rzetelnie wyjaśnili sprawę. Już po kilku dniach od zgłoszenia mogłam spokojnie zacząć używać kosmetyk.

niedziela, 8 marca 2015

UHT, a kosmetyki

Witajcie,


Dzisiaj bardzo krótka wzmianka o stosunkowo nowym/rzadko spotykanym sposobie "konserwowania" kosmetyków, a mianowicie UHT (od ang. ultra-high temperature). Polega on na bardzo silnym i szybkim ogrzaniu, a następnie szybkim schłodzeniu. Jest on nam znany głównie z przemysłu spożywczego, ale MELVITA pokazała właśnie, że możliwe jest jego stosowanie w kosmetykach. Na razie dostępny jest tylko jeden krem (gama APICOSMA, krem nawilżający), którego składniki zabezpieczone zostały technologią UHT, ale trzymam kciuki za następne produkty.

niedziela, 8 lutego 2015

Kolejne zakupy - koniec zimowych wyprzedaży 2015

Korzystając z ostatnich dni wyprzedaży i darmowego transportu, zamówiłam w sklepie internetowym dwa produkty bio (www.mondebio.com).

Pierwszy z nich to stymulujący lotion do włosów marki PHYT'S (tonik WELEDY właśnie wczoraj mi się skończył). Zdecydowałam się na niego, ponieważ inne produkty tej firmy okazały się dobre i chcę sprawdzić jakiej jakości są ich kosmetyki do włosów. Kolejnym powodem jest przekonanie, że w pielęgnacji dobrze jest zmieniać produkty, przez co możemy dostarczyć organizmowi bardzo różnych korzystnych/potrzebnych składników. Sami wiecie, że przecież nie da się jeść tylko marchewki... Podobnie jest z pielęgnacją - potrzebne są różne czynniki.


Drugi produkt to ekspresowa maska do twarzy o działaniu relaksacyjnym i regenerującym firmy DERMACLAY. Jak może pamiętacie od jakiegoś czasu poszukuję produktu do skóry twarzy o działaniu regeneracyjnym. To właśnie główny powód, który skłonił mnie do zakupu. Bardzo dobrze znam już szampon tego producenta i chcę sprawdzić, czy pozostałe kosmetyki również są tak dobrej jakości.


Recenzje obu produktów już za kilka tygodni...